Według organizatorów – mogą się o to ubiegać. Ale... nie wiadomo, co dalej.
To był czarny piątek dla wszystkich, którzy planowali przyszłotygodniową zabawę na FEST Festivalu w chorzowskim Parku Śląskim. Od rana spływały wiadomości o tym, że być może festiwal się nie odbędzie – ktoś znał wolontariusza, któremu nie kazano przychodzić do pracy, ktoś inny pisał, że firmy odpowiadające za budowę terenu festiwalowego nie pracują. To wszystko okazało się prawdą. Jak donosiły lokalne media, praca stanęła, bo podwykonawcy zażądali zapłaty z góry za swoje usługi.
Na oficjalne oświadczenie organizatorów musieliśmy czekać dopiero do 21.30. Co było przyczyną odwołania? Zdaniem twórców FESTa – złe oszacowanie frekwencji i kryzys w branży rozrywkowej. Organizatorów po prostu nie było stać na to, żeby zrobić ten festiwal, co zresztą przyznał w rozmowie z Gazetą Wyborczą Marcin Szymanowski, prezes spółki Fest Festival.
Najbardziej elektryzującym ustępem oświadczenia okazał się akapit o zwrocie pieniędzy. Wszyscy posiadający bilety mogą ubiegać się o zwrot środków, niestety w obecnej sytuacji zmuszeni zostaliśmy do uruchomienia postępowania upadłościowego, co uniemożliwia na ten moment wypłatę jakichkolwiek należności przez spółkę. To dziś jedyna droga, która umożliwia nam rozliczenie się z organizacji festiwalu. Wszystkie osoby posiadające bilety, otrzymają wkrótce na skrzynki e-mailowe informacje z dalszymi komunikatami w sprawie zwrotów środków za bilety – czytamy. I nic tak naprawdę z tego nie wynika. Ani to, czy festiwalowicze otrzymają zwrot pieniędzy, ani kiedy on nastąpi. Organizatorzy nie pomogli też w rozwianiu wątpliwości, wyłączając możliwość komentowania oświadczenia ani pod facebookowym, ani instagramowym postem.
W social mediach krążą dziesiątki historii od ludzi związanych z festiwalem – podwykonawców, wystawców itp – którzy donoszą, że nie otrzymali jeszcze honorarium za zeszłoroczną edycję. Upadek FEST Festivalu to zła informacja dla całej krajowej branży koncertowej, bo przecież mówimy o wydarzeniu dla kilkudziesięciu tysięcy osób, powszechnie kojarzonym w całej Europie. Zła fama wokół imprezy może sprawić, że zagraniczni wykonawcy mogą nie chcieć przyjeżdżać na polskie festiwale, a widzowie, zwłaszcza ci, którzy kupili karnet na tegorocznego FESTa, będą dużo bardziej sceptycznie podchodzić do zakupu biletów na inne krajowe imprezy. Polski FYRE? Nikt nie prosił, nikt nie potrzebował.
Komentarze 0