Marilyn Manson grał u niego przerośniętego nastolatka. W innym filmie główną bohaterką jest monstrualna mucha, a w jeszcze innym – skórzana kurtka z frędzlami. Mało? To dodajmy jeszcze że facet, który wymyślił wszystkie te wariactwa, nagrał jeden z największych tanecznych hitów lat 90.
W czasach, kiedy wszystko musi być jasne i podane na tacy, abstrakcyjny humor Quentina Dupieux jest zarówno powiewem świeżości, jak i oddechem minionego świata, kiedy karty w komedii rozdawali członkowie Monty Pythona. Dlaczego w jego debiucie bohaterowie bali się morderczej, grasującej po pustkowiach opony? A dlaczego nie? To kino, tu można wszystko.
Był jednym z tych dzieciaków lat 80., których wychowały vintage'owe gry wideo i przegrywane z kasety na kasetę horrory. Ale małoletni, mieszkający na przedmieściach Paryża Quentin Dupieux miał idola z zupełnie innej bajki – Luisa Bunuela. Skandalizujący hiszpański reżyser, reprezentant surrealizmu w kinie, był co prawda człowiekiem z zupełnie innej epoki; zaczynał tworzyć jeszcze w latach 20., wspólnie z malarzem Salvadorem Dalim, więc samo to, że zafascynował się nim młodszy o 75 lat Dupieux, jest osobliwe. Ale jeśli spojrzeć na skalę absurdu, po której poruszali się bohaterowie Bunuela, zwłaszcza ci z Widma wolności, gdzie pojawia się scena, w której goście podczas przyjęcia siedzą na sedesach, defekując, ale już jedzą w ukryciu, bo to wstydliwe – to już humor Dupieux. Gościa, w którego pierwszym filmie opona zabijała ludzi, w drugim pojawia się maszyna, pozwalająca na przywołanie pamięci ludzkiej kupy, a w trzecim Los Angeles ma problem, bo jest zbyt bezpiecznie, więc policja musi popełniać przestępstwa. Wszystko na opak. Czyli kolejny dzień w pracy Quentina Dupieux.
Za kino wziął się grubo po 30-tce. Wcześniej zyskał światową sławę jako DJ i producent muzyki electro. Naprawdę światową – w roku 1999 z radiowych i telewizyjnych playlist nie schodził Flat Beat, jeden z tych numerów, który nie byłby aż tak rozpoznawalny, gdyby nie mocno charakterystyczny teledysk. Absurdalny, bo to Dupieux, zresztą sam wymyślił i zrealizował to wideo. Aha, wtedy wszyscy znali go pod pseudonimem Mr. Oizo.
Nie zrobił aż takiej kariery jak jego kumple z formacji Justice, więcej, pod względem muzycznym masy kojarzą go tylko i wyłącznie z Flat Beat, co jednak nie przeszkodziło, by Oizo działał przez wiele następnych lat zarówno studyjnie (sześć pełnowymiarowych albumów, siódmy ma ukazać się w tym roku), jak i live. Na pewno był jedną z osób, które rozpropagowały francuskie electro, wydawał w kultowych labelach Ed Banger Records i Brainfeeder. Ale wyraźnie ciągnęło go do kina. Wiedział, że jako debiutant nie uda mu się zebrać większych pieniędzy na realizację pierwszego filmu, dlatego postawił na koncept. Bo i kto nie zaciekawiłby się produkcją o morderczej oponie (tak zresztą brzmiał polski tytuł debiutu Dupieux) przezywającej egzystencjalne rozterki? To znaczy, żeby było uczciwie – świeżo upieczony reżyser kin nie podbił, a budżet 800 tysięcy dolarów nie zwrócił się w tradycyjnej dystrybucji. Na zero producenci wyszli dzięki rynkowi DVD, za to Mordercza Opona stała się hitem na torrentach. Niby nie wpłynęło to na stan konta Quentina Dupieux, ale przynajmniej stał się na tyle rozpoznawalny, że udało mu się zebrać pieniądze na kolejne projekty.
Wtedy, w 2009 roku, na dobre rozpoczęła się jego kariera filmowca. Do dziś Dupieux kręci dużo, szybko i tanio. Za moment na ekrany trafi jego ósmy już film pełnometrażowy Incredible But True, surrealistyczna (a jakże) opowieść o małżeństwie, które nie wzięło sobie do serca przestróg agenta nieruchomości, kupiło podejrzany dom, po czym absolutnie zafascynowało się tym, na co natrafili w jego piwnicy... Budżety filmów Quentina Dupieux zamykają się w granicach miliona – półtora miliona dolarów i zazwyczaj wychodzą na zero. Ale to kino stricte festiwalowe, premiery odbywają się na najważniejszych filmowych imprezach świata (Sundance, Berlinale), a organizatorzy chętnie sięgają po te produkcje, bo dzięki swojej lekkości spuszczają wentyl z balonu powagi, jaki zazwyczaj jest pompowany na festiwalach. Zresztą to samo dzieje się w Polsce. Tylko część filmów Dupieux była dystrybuowana w kinach (największą popularnością cieszył się chyba Deerskin – przezabawna komedia o facecie, który chce zniszczyć wszystkie kurtki świata poza jedną, własną), za to praktycznie wszystkie pokazywano u nas na festiwalach. Incredible But True jako pierwsi zobaczą widzowie tegorocznych Nowych Horyzontów.
Nie każdy lubi ten specyficzny żart: po premierze Wrong Cops (to ten o policjantach, którzy popełniają przestępstwa) recenzent magazynu Variety wysłał Dupieux do filmowego więzienia. Ale reżyser niewiele sobie z tego robi. Nawet gdy kusi mnie zrobienie czegoś poważniejszego, to koniec końców i tak chodzi o zabawienie ludzi. To w zasadzie jedyne, czego chcę – wyznał w rozmowie z Guardianem. I jakby nie patrzeć, zrobił to, o czym marzą wszyscy twórcy kina niezależnego; dorobił się i swojego autorskiego języka, i swojej stałej widowni. A teraz może żyć z robienia filmów o wielkiej musze albo facecie, który nie jest w stanie wyjść z komisariatu policji. To nazywamy mierzeniem sił na zamiary.
Film Incredible But True zobaczycie na najbliższej, 22. edycji festiwalu filmowego Nowe Horyzonty. Impreza odbędzie się w dniach 21-31 lipca we Wrocławiu; część filmów obejrzycie też od 21 lipca do 7 sierpnia online. To najważniejsza i największa polska impreza poświęcona kinu niezależnemu, filmom art house'owym, poszukującym, wyznaczającym tytułowe nowe horyzonty kinematografii. W programie przede wszystkim niepokazywane przedtem w Polsce premiery z największych światowych festiwali (zobaczymy m.in. zwycięzcę ostatniej edycji Cannes, Triangle Of Sadness Rubena Ostlunda czy zbierający znakomite recenzje obraz Jerzego Skolimowskiego IO). Bilety na festiwalowe pokazy możecie kupować na oficjalnej stronie Nowych Horyzontów, śledźcie też ich profile na FB i IG. newonce jest już piąty rok z rzędu oficjalnym patronem medialnym imprezy.
Komentarze 0