Najzdolniejsze nepo baby światowego kina prezentuje swój nowy film Infinity Pool. Podobno dzieli widownię jak rzadko co. Ponoć jest naprawdę brutalny. Za to na pewno zobaczymy go w Polsce. Na początek – podczas 23. międzynarodowego festiwalu filmowego mBank Nowe Horyzonty.
Fankom i fanom Czystej krwi może być szczególnie przykro, bo grany przez Alexandra Skarsgarda bohater Infinity Pool ma w jednej ze scen brzuch rozorany nożem, do tego rozorany niespiesznie. Ale jak tu zarzucać reżyserowi o nazwisku Cronenberg zamiłowanie do przemocy? To trochę tak, jakby narzekać na Smarzowskiego, że kręci filmy o Polsce.
Na pewno Brandon Cronenberg jest i będzie postrzegany przez pryzmat ojca. Nie bez przyczyny, bo David Cronenberg to jeden z najważniejszych gatunkowych (chociaż w sumie to międzygatunkowych) reżyserów w historii, człowiek od dekad poszerzający granice horroru i science-fiction, autor takich klasyków jak Mucha, Wideodrom i Nagi lunch. W dziedzinie body horroru, czyli podgatunku kina grozy, ukazującym przede wszystkim przemiany i deformacje ludzkiego ciała, to największe nazwisko. Dlatego z jednej strony Brandon, decydując się na osadzenie swojego kina w podobnym klimacie (czy w ogóle decydując się na bycie reżyserem) niejako skazał się na wieczne porównania. Ale z drugiej strony – co w tym złego? Kto, jak nie on, który przecież miał okazję uczyć się od ojca na co dzień?
W debiutanckim Antiviral (2012) Brandon Cronenberg zainteresował się kultem celebrytów, pokazując świat, w którym ludzie są w stanie wstrzyknąć sobie nawet wirusa, który zaatakował ich ukochanego idola albo idolkę. Pokazywany osiem lat później Possessor (ciekawostka – załapał się na kilka dni wyświetlania w polskich kinach, w dodatku podczas jednej z pandemicznych przerw) to już klasyczne zainteresowania rodziny Cronenbergów; przejmowanie kontroli nad ludzkim umysłem i zmuszanie go do decydowania się na rzeczy, jakich ten w rzeczywistości nie chce robić. Czyli znów cielesność, ale i transhumanizm, wyraźne ostrzeżenie przed tym, żeby nie oddawać zbyt wiele technologiom, bo potem mogą zmieść nas z planszy. Na pewno styl Cronenberga juniora jest spójny. Chyba jeszcze bardziej fatalizuje niż ojciec, w dodatku nie ma oporów przed sięganiem po bardzo brutalne sceny. Cronenberg czuje realne zagrożenie dla przyszłości gatunku ludzkiego, kreśli nieszczególnie optymistyczne wizje tego, jak to się wszystko może skończyć.
Podobnie jest w Infinity Pool, trzecim pełnometrażowym tytule Brandona Cronenberga, który był pokazywany podczas tegororocznego festiwalu filmowego w Berlinie. James Foster jest literatem, który wraz z partnerką wyrusza na wakacje do fikcyjnego kraju na południu Europy. Turystycznego raju, gdzie jednak obowiązują konkretne zasady: przestępstwa są absolutnie nietolerowane, a tak się składa, że James potrącił pieszego, w dodatku będąc w miejscu niedozwolonym dla turystów. Ale nagle pojawiają się klony – sobowtóry i wszystko staje na głowie. Nie streszczamy, żeby nie zepsuć przyjemności oglądania, chociaż przy tak ponurym kinie niewiele z tej przyjemności zostanie.
Recenzje z Berlina były mieszane, co zresztą dzieje się w przypadku każdego filmu Brandona Cronenberga. Za to już jego aktorzy – a po raz pierwszy sięgnął po naprawdę rozpoznawalne nazwiska – kupili pomysł w stu procentach; do tego stopnia, że Alexandrowi Skarsgardowi zdarzyło się przyjść na konferencję prasową w psiej obroży, co zresztą jest nawiązaniem do fabuły. Obok niego na ekranie zobaczymy Mię Goth (X, Pearl), nową księżniczkę dziwnego kina. Generalnie spodziewajcie się kina dość trudnego w odbiorze, wymagającego, za to na pewno dalece odbiegającego od tego, do czego przyzwyczaił współczesny horror. Może i nie super odkrywczego, za to fascynującego formalnie. Tak, filmy Brandona Cronenberga po prostu w dość dziwny sposób, ale jednak dobrze się ogląda, i to jest ich największy atut.
Infinity Pool zobaczycie podczas tegorocznych mBank Nowych Horyzontów, w ramach sekcji Nocne Szaleństwo, skupiającej właśnie takie filmy – mocno nieszablonowe, wymykające się konwencjom, prowokujące. I puszczane zawsze na wieczornych seansach, co tylko nadaje im klimatu. Ale to nie wszystko, co ma w ofercie ten najważniejszy polski letni festiwal filmowy. Podczas tej edycji zobaczycie m.in. głośne Club Zero Jessiki Hausner (o nauczycielce, która tworzy w szkole coś na kształt sekty; w roli głównej Mia Wasikowska), Przejścia, czyli miłosny trójkąt w scenerii Paryża czy nagrodzone w Cannes About Dry Grasses Nuriego Bilge Ceylana. Oraz kilkaset innych tytułów, bo spektrum programu jest niebywale szerokie, obejmujące kilkanaście sekcji.
mBank Nowe Horyzonty potrwają od 20 do 30 lipca stacjonarnie (we Wrocławiu, przede wszystkim w Kinie Nowe Horyzonty) i od 20 lipca do 6 sierpnia online, tam jednak będzie można obejrzeć tylko część tytułów. Wszystko na temat tego wydarzenia znajdziecie na oficjalnej stronie festiwalu, na Facebooku i instagramie mBank Nowych Horyzontów. newonce już po raz szósty jest patronem medialnym festiwalu.
Komentarze 0