PRO8L3M, Sokół, a może Kaz Bałagane? Po trzech miesiącach kończymy nasz cykl płytowo - singlowych podsumowań mijającej już dekady. Kończymy oczywiście tym najciekawszym, bo dotyczącym krajowych płyt.
I już tradycyjnie uwzględniliśmy w nim przede wszystkim rzeczy rapowe, sięgając też po pop i elektronikę. Zanim przejdziemy do zestawienia - sprawdźcie koniecznie poprzednie podsumowania:
TOP 100 zagranicznych singli 2010-2019
TOP 100 polskich singli 2010-2019
TOP 100 zagranicznych płyt 2010-2019
miejsca 100-51
100. Eripe & Quebonafide - Płyta roku
99. Młody Dzban - Życie na parkingu EP
98. Kamp! - Kamp!
97. Parias - Parias
96. Bedoes - Aby śmierć miała znaczenie
95. HuczuHucz - Po tej stronie raju
94. Słoń/Mikser - Demonologia
93. Quebonafide - Ezoteryka
92. Gedz - Bohema
91. Gruby Mielzky / patr00 - Miejski patrol
90. Catz N' Dogz - Escape from ZOO
89. Brodka - Granda
88. Medium - Teoria równoległych wszechświatów
87. Żabson - To ziomal
86. donGURALesko - Magnum Ignotum: Preludium
85. Rap Addix - Nie uciekniesz EP
84. Guzior - Evil Twin
83. Coals - Klan EP
82. Hatti Vatti - Szum
81. The Returners - Nowa stara szkoła
80. Igor Boxx - Breslau
79. Empire Music Studio & Matheo - Empire Force One
78. Kaz Bałagane & Belmondo - Sos, ciuchy i borciuchy
77. Szpaku - Atypowy
76. Guzior - Evil_Things
75. O.S.T.R. - Podróż zwana życiem
74. PRO8L3M - Widmo
73. Taco Hemingway - Szprycer
72. Małpa - Mówi
71. Laikike1 & Młodzik - Milczmen Screamdustry
70. Hades - Czasoprzestrzeń
69. schafter - hors d'oeuvre
68. Zamilska - Untune
67. Rosalie. - Flashback
66. Kaz Bałagane - Książę nieporządek
65. Sokół i Marysia Starosta - Czysta brudna prawda
64. Jimson - Ucieczka z wesołego miasteczka
63. Brodka - Clashes
62. Kękę - Takie rzeczy
61. Koza - Mystery dungeon
60. Alcomindz - Wódka, kurwy i sianokosy
59. Wini - Bóg jest miłością
58. Rogal DDL - Dziwki, dragi, lasery
57. MOBBYN - MOBBYN
56. Paluch - Ostatni krzyk osiedla
55. Borixon - Mołotow
54. donGURALesko - Projekt jeden z życia moment
53. Rogal DDL - Nielegal 2015/2016/2017
52. Kękę - Trzecie rzeczy
51. NIWEA - 01
50. Spinache - Spinache
W tej dekadzie dziwnie plotły się losy raperów, którzy choć robili spore kariery w latach 90., to potem musieli na nowo walczyć o swoją pozycję scenową. Najbardziej medialnym przykładem jest oczywiście ogromny comeback Borixona, ale warto pamiętać, że spektakularny był również powrót Spinache'a. Członek owianego już legendą Thinkadelic wydał drugie właściwe solo po ponad 11 latach, które minęły od Za wcześnie, i z miejsca objawił się kolejny raz jako twórca nietuzinkowy. Choć jego flow nie porywało (a niekiedy wręcz denerwowało kaznodziejską manierą), sam koncept albumu i sposób jego realizacji robił i nadal robi wrażenie. Można zaryzykować twierdzenie, że ostatnie 10 lat nie przyniosło drugiego tak eleganckiego, muzycznie kojącego i wersowo dojrzałego materiału, który nie byłby ładnie brzmiącą wydmuszką. Krzysiek Nowak
49. Pejzaż - Ostatni dzień lata
Osieroceni przez Ptaki nie musieli długo czekać - zarówno Bartosz Kruczyński, jak i Jaromir Kamiński działają dalej, z równie udanym skutkiem. Ostatni dzień lata, nagrany przez tego pierwszego pod pseudonimem Pejzaż, poszedł w kilka nieoczekiwanych stron, choć oczywiście pobrzmiewały w nim ptasie echa. Dramatyczna Ucieczka, czy wybitnie taneczny Z Drugiej Strony Światła to najlepsze, co polska muzyka samplowana ma do zaoferowania. W 2020 roku ma ukazać się drugi album Pejzażu, eksplorujący lata dziewięćdziesiąte. Czekamy! Paweł Klimczak
48. Kali & Magiera - Chudy chłopak
To ważna płyta. Szczerze i bez zbędnej martyrologii, niepotrzebnej dumy czy przejaskrawiania opowiada o trudnych czasach transformacji ustrojowej. Ale mądre teksty to trochę za mało, żeby wejść do klasyki naszej dekady. Tym, co awansowało Chudego chłopaka do tego statusu, jest symbiotyczna współpraca na linii raper-producent. Magiera i Kali grają tutaj jak jeden dobrze nastrojony instrument, wzajemnie rozumiejąc swoje potrzeby. Są momenty, kiedy klasyczne brzmienie jest najbardziej adekwatne i ta płyta to jeden z nich. Paweł Klimczak
47. Quebonafide - Egzotyka
Na tym materiale można było się łatwo wyłożyć; co to za sztuka polecieć do kilkunastu krajów i nagrać inspirowany nimi album. Quebonafide nie poszedł na taką łatwiznę - poza oczywistymi nawiązaniami kulturowymi Egzotyka świetnie miesza klasyczny sampling z ultranowoczesnymi, autotune’owymi klimatami, tekstowo zestawia ze sobą antykapitalistyczny przelot i ekonomię polityczną z fascynacjami highclassową modą, a do tego okazała się hitem o gargantuicznych wręcz rozmiarach; do dziś Kuba pchnął 150 tysięcy egzemplarzy tego wydawnictwa, robiąc z tego najpopularniejszy rap krążek dekady. Gdyby pod koniec 2009 ktoś powiedział nam, że najbliższą dziesięciolatkę zdominuje tak zwariowana płyta, nie uwierzylibyśmy. Jacek Sobczyński
46. O.S.T.R. - Tylko dla dorosłych
To była dla niego dziwna dekada: naznaczona zmaganiami z problemami zdrowotnymi, gigantycznym komercyjnym sukcesem, ale i wahaniami formy; miał O.S.T.R. w ostatnich latach propozycje i bardzo dobre, i kompletnie nieudane. Tylko dla dorosłych to ten pierwszy rzut. Ostrowski pokazał tu, że najlepiej od zawsze czuł się w kreowaniu osobnej, trochę dusznej rzeczywistości, której elementy znajdziemy chociażby na chyba jego najlepszym jak dotąd albumie Jazz w wolnych chwilach. Słucha się tego jak soundtracku do zaginionego kryminału z silnie krajowym rysem, klimatycznym, ale i przerażającym: trochę porucznik Borewicz, trochę pościg za Leszkiem Pękalskim. Jacek Sobczyński
45. JWP/BC - Sequel
Szeroko rozumiane hip-hopowe środowisko JWP odcisnęło piętno na rapie mijającej dekady. Jak mocne, możemy przekonać się, słuchając choćby mniejszej lub większej awangdardy w wykonaniu HEWRY, MOBBYN i Jetlagz, ale nie wolno zapominać o bardziej klasycznym i zbyt mało docenianym wpływologicznie Sequelu – pierwszym pełnoprawnym wspólnym albumie JWP i BC, czyli składów, których punktem wspólnym był Ero. Wypuszczony w 2015 roku materiał pokazał, że i w tym dziesięcioleciu, w przededniu ostatecznej zmiany pokoleniowej, jest miejsce na barwne kolektywy raperów stawiających przede wszystkim na linie i stilo, a warszawscy klasycy nie muszą pozostać (z małymi wyjątkami) królami gościnek u kumpli. Po tym krążku wszystko zaczęło się wydawniczo, dla kilku ważnych osób, na nowo. Krzysiek Nowak
44. Włodi - Wszystko z dymem
Od Filmu po Uciułanego Giecika - w polskim rapie nie brakuje mniej lub bardziej udanych hymnów stronę zawijania bletek i nabijania rur. Włodi już od jakiegoś czasu jest wokalnym reprezentantem rodzimego stonerstwa, ale daleko mu do głupkowatego luzu Wiz Khalify. Na Wszystko z dymem Maria jest towarzyszką rapera i rzeczywistości, której doświadcza. Pozwala mu się zatrzymać, spojrzeć na świat z dystansem i inaczej go opisać. Mimo bitu od Evidence’a i dwóch produkcji The Returners, najlepiej prezentują się podkłady DJ-a B, które nadały specyficznego charakteru tej płycie. Paweł Klimczak
43. Ten Typ Mes - Kandydaci na szaleńców
Rapowy Charles Bukowski? Krzewiciel g-funkowych brzmień nad Wisłą? Naah, to już było. Kandydaci na szaleńców to stylistycznie ten Mes, jaki przewijał się przez całą dekadę: nieustannie poszukujący, skaczący pomiędzy bardzo oddalonymi od siebie estetykami (tylko na tej płycie obok siebie znajdują się oparte na drum’n’bassie Zanim znajdziemy i kalifornijskim punku Zegar tyka) i wyczyniający z językiem polskim prawdziwe cuda. Tak, jest to lot bardzo osobny i antykomercyjny; mógł przecież Piotrek nagrywać co rok nowe Szukam tego hajsu i wszyscy byliby zadowoleni. Ale on miał apetyt na nieco inne bodźce. Jacek Sobczyński
42. Otsochodzi - Nowy kolor
Gdy za 50 lat ktoś usiądzie do opisania dziejów polskiego rapu, Otsochodzi dostanie w niej kilkanaście stron. Bez cienia ironii – 2016 i 2017 w jego wykonaniu to materiał na kasowy film, bo to przecież historia zdrady, która nie znajduje punktu odniesienia w rodzimych rymach i bitach. Po hitowym, mega klasycznym Slamie, przekonującym, że Młodemu Janowi nie w głowie płynięcie z niuskulowym nurtem, pojawił się tytułowy singiel z kolejnego albumu, a serca fanów staroszkolnego grania zostały raz na zawsze złamane. Z perspektywy czasu Nowy kolor należy, mimo paru przebojów i platyny, uznać za materiał rozbiegowy – zburzył jednak porządek, więc nie mógł się tu nie znaleźć. Krzysiek Nowak
41. VNM - De Nekst Best
Gdyby spojrzeć na chłodno, przez pryzmat skilla, ambicji i zaangażowania, w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku nie było w polskim undergroundzie faceta, który bardziej zasługiwał na kontrakt płytowy w mainstreamie niż VNM. Szczęśliwie dla całej sceny udało mu się po wręcz taśmowym wypuszczaniu krążków osiągnąć cel, który w czasach zabetonowanego głównego nurtu wydawał się ledwie mirażem. Ukoronowaniem dealu z Prosto było właśnie De Nekst Best – legalny solowy debiut, wsparty ksywami największych ówcześnie raperów w grze i bitami stanowiącymi znakomite pole do popisu, jeśli chodzi o sposób składania wersów i nagrywania bangerów. To był znak-sygnał: jeśli masz odpowiedni mental, to możesz dojść do naprawdę dużych rzeczy, mimo niesprzyjających okoliczności. Fun factem pozostaje to, że na początku dekady pokazali to dwaj goście o nazwisku Lewandowski. Krzysiek Nowak
40. EABS - Slavic Spirits
Jak tylko w kalendarz kopnął Józef Stalin, Polska Szkoła Jazzu zaczęła pisać swoją chwalebną historię. Do tego dziedzictwa nawiązuje obecnie właśnie ekipa Electro-Acoustic Beat Sessions. Po płycie Repetitions w hołdzie Krzysztofowi Komedzie zwrócili na siebie uwagę całego świata, wygrali plebiscyt na album roku Gazety Magnetofonowej, a Marek Pędziwiatr zdobył nominację do Paszportu Polityki. Slavic Spirits to jednak jeszcze mocniejsze uderzenie; jazzowa wariacja na temat słowiańskiej mitologii i niejako epilog do książki Niesamowita Słowiańszczyzna: fantazmaty literatury Marii Janion. W biznesie popularne jest hasło myśl globalnie - działaj lokalnie, ale EABS pokazali tym krążkiem, że można osiągnąć sukces, robiąc całkiem na odwrót. Marek Fall
39. Hades - Nowe dobro to zło
Had Hades od zawsze zdradzał największy potencjał z całej (poniekąd słusznie) zapomnianej HiFi Bandy. Mocny głos, metodyczne flow i nie tak jałowe poszukiwania mitycznego przekazu, jak mogłoby się zdawać - ten raper zasługuje na uwagę nawet dzisiaj (zresztą wydał niedawny bardzo udaną nową płytę). Mocną stroną Nowe dobro to zło jest też produkcja - mało kto tak udanie eksploruje klasyczne stylistyki, jak Galus. Paweł Klimczak
38. PRO8L3M - Ground Zero Mixtape
- Po Gambicie królewskim zaczął się dla PRO8L3M-u czas wydziwiania, czyli szukania zaskakujących rozwiązań formalnych i intelektualnych, które pomogłyby wznieść hardkorowy, post-Skandalowy rap na jeszcze wyższy poziom. Teraz przyszedł czas na powrót do korzeni, czyli pełnokrwisty mixtape, pełen szemranych interesów, uzależnień, hazardu i seksu – pisaliśmy, kiedy Ground Zero Mixtape po raz pierwszy trafiło w nasze ręce. Ten materiał to jednak nie tylko archiwum polskiego rave’u i mokry sen Patryka Vegi, ale też lekcja ulicznego egzystencjalizmu, symbolizowanego przez parafrazę monologu Choose Life z Trainspotting w Sick Boy. No i jeszcze Flary! Sami mamy ochotę je odpalić, kiedy wracamy do Ground Zero Mixtape. Marek Fall
37. Kixnare - Red
Reprezentant U Know Me Records dokonał udanego transferu z krainy trueschoolu w stronę rozmarzonej elektroniki o nowoczesnym i przebojowym sznycie. Na naszej liście jest wielu artystów, którzy wciąż ewoluowali i Kixnare nie jest tu wyjątkiem. Red słucha się jak kapsuły czasu z bardziej niewinnych czasów muzyki elektronicznej, która wtedy odkrywała melodyjny potencjał R&B i zaczynała flirtować z trapem. Mimo, że Kix ma na koncie lepsze produkcje, to o Red warto pamiętać jako o nad wyraz udanej realizacji pewnej formuły i pamiątce po prostszych czasach. Paweł Klimczak
36. Kaz Bałagane - Radio gruz
Nie powinna dziwić konsekwencja, z jaką co bardziej trueschoolowi fani rapu odrzucają kolejne propozycje od Kaza Bałagane - autor Radia Gruz to bowiem stricte bohater naszych czasów; chanów, darknetu i Uczuciopedii, tworzący dziwaczny metajęzyk, lawirujący pomiędzy czystym, niczym nieskalanym prostolstwem a intelektualnym lotem. I taki też jest ten materiał, będący legitymacją stylu Kaza. Można go nie lubić, jeszcze częściej można go nie zrozumieć. Ale jak raz chwyci, to trudno się uwolnić. W końcu, jak nawija sam zainteresowany, wymyśliłem język, którym gadasz z kolegami. Jacek Sobczyński
35. Rogal DDL - ANtY
- To nie idzie po złoto, nie po platynę. To idzie po ciebie – wykrzykuje z czeluści piekielnych Rogal DDL na najdziwniejszej rapowej płycie, jaka kiedykolwiek ukazała się u nas w oficjalnym obiegu. O ile AntY to w ogóle jeszcze rapowa płyta. Zamaskowany performer leci tutaj strumieniem świadomości pod piwniczną sieczkę stworzoną w oparciu o szemrane tutoriale, a granice gatunku zostają nie tyle przekroczone, co sforsowane taranem. To nowy Finneganów tren, tylko że rapowy. To nowe Metal Machine Music; nowy brutalizm czasów mefedronu. Marek Fall
34. Gedz - 247365
Czy za mikrofonem, czy w producenckim kokpicie, Gedz to czarny koń rodzimej sceny. Pomysłowy bez zbytnich przestrzałów, emocjonalny poza granicą zakłopotania, zaangażowany i pracowity, ale z umiarem i selekcją materiału. 247365 to kolejny krok na drodze ciągłej ewolucji rapera, postęp praktycznie w każdym wymiarze. Nie brakowało dużo bardziej wyhajpowanych postaci i projektów, ale nie będzie kłamstwem mówić, że ta dekada należała do Gedziuli. Paweł Klimczak
33. Te-Tris - Lot2011
W poszukiwaniu najważniejszych materiałów, jakie pojawiły się pod szyldem Aptaun Records, trzeba udać się w podróż na wschód, a dokładniej do Siemiatycz. 10. miejsce na OLiS-ie, do którego dotarło jego drugie solo, jest mylące. Te-Tris tak wtedy, jak i dziś trzeba uznać za wzór MC – już od czasu pierwszych nagrywek był stylowym i inteligentnym raperem oraz błyskotliwym freestyle'owcem, zresztą jednym z największych w historii kraju. Lot 2011, wypuszczony chwilę po 30. urodzinach, ujawnił cały potencjał drzemiący nie tylko w samym gospodarzu, ale też formule rapowego mainstreamu nad Wisłą. To niesłusznie pomijany, zjawiskowy krążek, ze znakomicie przekminionymi, komunikatywnymi, autobiograficznymi linijkami oraz produkcją, która brzmiała inaczej niż wszystko, co do tej pory mógł zaoferować rodzimy rap. Mówienie o podkładach to gruba nieścisłość; to były wielogatunkowe kompozycje muzyczne spod ręki kumatego producenta wykonawczego, hipnotyzująco żywe i porażająco wręcz bogate, acz bez grama artystowskiego zadęcia. Perła gatunku. Krzysiek Nowak
32. TUZZA - Fino Alla Fine
Jest wiele sposobów na robienie rapu, ale tylko jeden na robienie Toskanii w Polsce. Ten sposób nosi nazwę TUZZA i w doskonały sposób krzyżuje fascynację Travisem Scottem, kodeinowymi bitami i włoską stylówką. Fino Alla Fine to album przemyślany, kuriozalny, fascynujący, irytujący, uzależniający i zagadkowy - w zależności od naszego nastroju. Ricci i Benito wykreowali świat działający na jasnych zasadach sjesty, oświetlony brzydkim światłem polskich latarni i pachnący włoskimi przysmakami. Paweł Klimczak
31. HV/NOON - HV/NOON
Brzmienie Mikołaja Bugajaka jest najbardziej charakterystycznym w historii polskiego rapu. Pech jednak chciał, że wspomniany producent był twórcą z gatunku tych projektowych, więc nie rozdawał swoich bitów na prawo i lewo na zasadzie gościnek, a do tego z czasem praktycznie zakończył swoje kontakty z hip-hopem, idąc w bardziej eksperymentalne opcje muzyczne. Wspólny materiał z Hatti Vattim, stworzony we współpracy z raperami, był więc czymś na zasadzie jedynego w swoim rodzaju prezentu dla gatunku. Niespodzianka wyszła więcej niż dobrze; duszne, klaustrofobiczne inspiracje Bugajaka współgrały jak należy z elektroniczną otwartością HV, a nawijacze nie zdławili kompozycji szermierką słowną, stawiając na minimalizm i emanację światopoglądu. Opcja dla koneserów. Krzysiek Nowak
30. Zeus - Zeus. Nie żyje
Początek dekady nie był najszczęśliwszym czasem dla polskiego rapu, aczkolwiek miał swoje momenty, o czym dowiecie się choćby z pierwszej dziesiątki naszego zestawienia. Jednym z najważniejszych prądów tego okresu był tzw. smutny rap, w którym nawijacze przewracali swoje ciała na lewą stronę i raczyli słuchaczy często płytkimi, klikogennymi opowieściami o własnych rozterkach wewnętrznych. W 2012 ci, którzy chcieli robić łzy na prostych diagnozach, dostali dwa ciosy na wątrobę – zaczął Bisz, poprawił Zeus. Ten drugi puścił w świat czwarte solo, nad którym czuwał i produkcyjnie, i rapowo. Tak oto bez żadnych gości stworzył najbardziej przejmującą opowieść o początku i końcu miłości, popartą angażującymi bitami, warsztatem na majku i wersami tak uniwersalnymi i przemyślanymi, że aż działającymi czysto fizycznie. Hipotermia to ledwie wierzchołek góry lodowej, z którą ciemniejsza strona człowieka chce pójść na czołówkę. Krzysiek Nowak
29. Syny - Sen
Witajcie w naszej bajce… a właściwie w bajce Piernikowskiego i 1988, którzy na potrzeby tego projektu stworzyli synoski wokabularz i kompletną mitologię, opierającą się na duchologicznym realizmie magicznym i tęsknocie za sztuką marginesu początków polskiego hip-hopu. Te depesze z blokowisk, które nigdy nie istniały – odczytane z charakterystycznym retarded flow – skrajnie spolaryzowały odbiorców, a równocześnie zbratały bywalców Galerii Foksal z uczestnikami Polish Hip Hop Festival. Komu jeszcze udała się taka sztuka? Marek Fall
28. Rasmentalism - 1985
Ile więcej można wycisnąć z formuły raper-producent? 1985 to sto procent Rasmentalismu w Rasmentalismie; emblematyczne dla Rasa opowieści o prostych rzeczach, ale ujęte w niezbyt prostą formę i specjalności zakładu Menta, który trzyma rękę na klubowym pulsie, nie zapominając przy tym o tych korzennych brzmieniach, które zbudowały mu muzyczną wrażliwość. Nierównym Wyszli coś zjeść duet nie sięgnął poprzeczki, jaką zawiesił na rewelacyjnym debiucie (o którym jeszcze w tym zestawieniu opowiemy). Ale już 1985 nieomal ją strąciło. No co, nie od dzisiaj wiadomo, że to dobry rocznik. Jacek Sobczyński
27. Ćpaj Stajl - Lato w ghettcie
Lato w Ghettcie co chwilę wybucha kreatywnością. Interesująca produkcja, rozszarpywana co chwilę przez ostre kły 808 z jednej strony, z drugiej wygładzana przez klasyczne sample, to największy atut krążka. Ale i plejada głosów udzielających się na płycie nie odstaje za mocno od bitów - pod względem flow (a nawet śpiewania), koncepcji tekstów i tematycznych gierek jest to jeden z najbardziej odświeżających albumów dekady. Całość lśni lekkim błyskiem ironii, co tylko zwiększa atrakcyjność propozycji. Paweł Klimczak
26. Dwa Sławy - Ludzie sztosy
Stworzenie duetu raperskiego, który byłby dobrze dobrany pod względem potencjału obu MC's, to sztuka. Stworzenie duetu raperskiego, w którym obaj nawijacze byliby nie tylko dobrze dobrani, ale też napędzali się wzajemnie i umieli ramię w ramię wyciągać wnioski z własnej twórczości, by ją zmieniać – to już rzecz, którą można przyrównać do Yeti lub potwora z Loch Ness. Dwa Sławy są ewenementem w skali kraju, o czym zaświadczają choćby ozłoceni Ludzie Sztosy. Astkowi i Radosnemu udało się nagrać satyryczny krążek, który kpił ze wszystkich małoletnich swaggerów, ale to kpienie nie było przykrywką dla braku umiejętności czy niezrozumienia nadchodzącej pokoleniowej wolty. To jedna z tych płyt, gdzie wszystko zagrało perfekcyjnie: żart jest ostry jak maczeta, światopoglądy są ustabilizowane, nawijki wysokooktanowe, a każdy kawałek przez swą hitowość mógłby zostać singlem. Walec, nie album. Krzysiek Nowak
25. Taconafide - SOMA 0.5 mg
To nie jest zły album – to album zbyt wykalkulowany. Czuć, że obaj po prostu do siebie nie pasują, że płyta była nagrana z nastawieniem na szybki sukces, zresztą słuchając Somy ma się wrażenie, że tu wszystko było robione pod deadline. Taco starał się dopasować do Quebo, Quebo do Taco. Wyszło zachowawczo i… popowo, dlatego warto oceniać tę płytę właśnie przez pryzmat materiału pop - pisaliśmy chwilę po premierze SOMA 0.5 mg. I… bijemy się w pierś, bo to wydawnictwo tylko zyskuje z czasem. Ale tak to już jest z pierwiosnkami zmian; z początku nie docenisz rewolucji. Na poziomie czysto muzycznym SOMA 0.5.mg świetnie konstytuuje dominującą dziś w głównym nurcie pop-rapową formułę - to są po prostu bardzo dobrze napisane piosenki. Do tego teraz, gdy raperzy wyprzedają Narodowy i sterują rzędami dusz jak nigdy wcześniej, te wersy o samotności na szczycie brzmią jeszcze mocniej niż może to się wydawać. Płyta - znak czasów. Jacek Sobczyński
24. Quebonafide - Eklektyka
Nie ma chyba obecnie bardziej wyszydzanej dziedziny związanej z polskim rapem niż freestyle. Tylko co z tego, skoro właśnie starcia na mikrofonie stały się mitem założycielskim jednej z najbardziej piorunujących karier w dziejach rodzimej realizacji gatunku? I to w dwójnasób; Quebo najpierw objechał kraj, by na żywca postrzelać do oponentów, po czym wydał mixtape, który jest bodaj najbardziej wolnostylowym materiałem w historii. Siłą Eklektyki jest bowiem nie tylko jej niewątpliwa bangerowość, ale też (a może przede wszystkim) podejście wyniesione z bitew, które objawia się w pewnej doraźności, szybkiej czutce skojarzeniowej i jechaniu kolejnych barsów sumiennym, zazwyczaj mało sztukateryjnym flow. To wystarczyło, by scena – inaczej niż przy projekcie Yochimu – zwróciła na niego uwagę, a resztę historii dobrze znacie. Krzysiek Nowak
23. Dawid Podsiadło - Małomiasteczkowy
Nie ma co się zanadto rozwodzić: najważniejszy przedstawiciel głównego nurtu tej dekady, człowiek, który nie wymyślił na nowo polskiego popu, za to wymyślił, jak na nowo dotrzeć z nim do ludzi. Niegłupie teksty, wybitne ucho i bezpretensjonalna charyzma wystarczyły, żeby Dawid Podsiadło stał się najpopularniejszym polskim artystą od… Sami nie wiemy, Republiki? Wczesnego Lady Pank? Historia działa się na naszych oczach: w 2011 Podsiadło odpadł w eliminacjach X-Factora, w 2019 wyprzedał Stadion Narodowy. O tej karierze kiedyś powstanie film. Jacek Sobczyński
22. Mitch and Mitch & Zbigniew Wodecki - 1976: A Space Odyssey
Echa złotych czasów polskiej piosenki i estrady przeszywają nasze zestawienie z wielu stron - od Art Brut PRO8L3M-u po Przelot Ptaków i Pejzaż. Zapis wspólnych koncertów Mitch And Mitch ze Zbigniewem Wodeckim i Orkiestrą Polskiego Radia to w jakimś sensie synteza wszystkiego, za co wracamy do polskich nagrań z lat siedemdziesiątych. Potężny skład wykonujący debiutancki krążek Wodeckiego emituje niesamowitą ilość emocji, mimo dość odprężającego, by nie powiedzieć koktajlowego, charakteru kompozycji. Paweł Klimczak
21. Swag Jak Skurwysyn - Nowa szkoła
Polsko-polska wojna pomiędzy trueschoolem i newschoolem była bardzo zażarta, o czym wie każdy, kto jeszcze kilka lat temu odwiedzał pewne znane forum dotyczące rapu. Siłą rzeczy protoplaści nowego porządku szarżowali w swoich kawałkach, starsi słuchacze jęczeli, że w dawnym podziemiu takie wynalazki by nie przeszły, a jedni i drudzy przerzucali się mniej lub bardziej wymyślnymi inwektywami. Za oficjalny statement szkoły z przedrostkiem niu- należy uznać właśnie ten mixtape. Rzecz bez precedensu – pojawił się na nim przekrój nadwiślańskiego środowiska rapowego, który w innych okolicznościach, bez potrzeby chwili, nie mógłby zaistnieć. Mieliśmy tu bowiem przelot od Tedego, przez Solara i Białasa, aż do Beeresa, Kościeya, TrooMa czy... Kidda. Nie jest to najbardziej udany projekt w historii rymów i bitów, ale za to jaki ważny! Krzysiek Nowak
20. Paluch - Czerwony dywan
Droga Palucha na szczyt polskiej rap gry jest fascynująca. Na długo przed wizytą młodszego pokolenia na Wixapolu sięgał po szybkie bity, z podobnym entuzjazmem patrzył w stronę trapowych nowinek. Czerwony dywan to efekt konsekwentnej pracy, ale i studnia trafnych, choć miejscami nazbyt surowych obserwacji. Dystans do celebryckiej kultury i narcyzmu współczesności, doskonała produkcja, zaskakująco solidni goście - ten album to szczytowe osiągnięcie Palucha i dowód na to, że proste może być piękne. Paweł Klimczak
19. Wuzet - Własne zdanie
Można się pięknie różnić podczas tworzenia zestawienia na temat najbardziej przegapionych krążków w polskim mainstreamie tej dekady, ale nie ma żadnej wątpliwości – jeśli ktoś nie umieści Własnego Zdania przynajmniej w pierwszej dziesiątce, to trzeba jak najszybciej skończyć z nim dyskusję, żeby nie marnować czasu. Kolejny wjazd Wuzeta do naszego rapu był otwarciem okna w zatęchłym pokoju, bo facet był i nadal jest jedyny w swoim rodzaju. Wiadomo, jego ważność zawsze będzie postrzegać się przez pryzmat twórczej zajawki na brytyjskie brzmienia, zrealizowanej za pomocą talentu polskich producentów, ale to przecież nie wszystko. Autor Własnego Zdania łączy w sobie autentyczne zainteresowanie UK soundem, odwagę w igraniu z rytmiką i bezczelność na mikrofonie, pozwalającą mu kłaść nieskomplikowane barsy z takim ogniem i przekonaniem o własnej racji, że nie da się temu nie przyklasnąć. Lepszy kozak. Krzysiek Nowak
18. Tede - Elliminati
Konsekwencja i pracowitość Tedeusza są godne pochwały, selekcja materiału - a raczej jej brak - już niekoniecznie. Na szczęście Elliminati wyróżnia się na plus w zalewie wydawnictw rapera, który w trakcie tej dekady wydał 10 (!) płyt. Sir Michu zabrał do roboty torbę pełną różnych narzędzi, niektóre hołdowały trueschoolowi, inne syntetycznej szkole zza Oceanu. Za mikrofonem stanął skupiony i pełen lirycznych diamentów TDF. Nic dziwnego, że Elliminati to najlepsza płyta rapera, jaką wydał podczas tej dekady. Paweł Klimczak
17. PRO8L3M - PRO8L3M
Jak odnotowali niedawno spostrzegawczy kronikarze popkultury, nastąpił w realu dzień, w którym rozpoczynała się akcja Blade Runnera. Gdyby Ridley Scott w latach osiemdziesiątych nakręcił potem jeszcze adaptację kawałka Życie Warszawy Hemp Gru to wyszłoby mu coś takiego, jak oficjalny debiut PRO8L3M-u. Poprzeczka po Art Brut była zawieszona niebotycznie wysoko? Oskar i Steez poradzili sobie z presją oczekiwań, zamieniając retro na retrofuturyzm i robiąc sobie dystopiczną superprodukcję z ulicznego rapu. Chcieliście to macie! Marek Fall
16. BonSoul - Lepiej nie pytać
- Na Lepiej nie pytać polskie realia, te które znamy ze Skandalu Molesty czy filmów Marka Koterskiego, krzyżują się z potężnymi, samplowanymi beatami jak ze złotych czasów Motor City. Numery Bonsona i Soulpete'a mają taką moc, że jeśli polecą na osiedlu z samochodu albo balkonu, ziomeczki powinny ściągać nakrycia głowy i kłaść rękę na sercu – pisałem w recenzji, która ukazała się na łamach Onetu kilka dni przed premierą tego materiału. Lepiej nie pytać to sto procent rapu w rapie, dramatyczne pocztówki z rzeczywistości sąsiadujące z sowizdrzalskimi wersami i bezczelne tour de force Bonsona i Soulpete’a. Oni mogą być już dzisiaj w zupełnie innym miejscu, ale ten nielegal z 2015 roku zawsze będzie stanowić ich klejnot w koronie. Marek Fall
15. Kuba Knap - Lecę, chwila, spadam
Luz to drugie imię Knapa, ale luz nie tożsamy z ignorancją. Pełnoprawny debiut rapera, Lecę, chwila, spadam, to nie tylko definicja grillowego chilloutu, ale przede wszystkim inteligentne i samoświadome teksty, dostarczone charakterystycznym flow na różnorodnych podkładach autorstwa czołówki producenckiej sceny. Zresztą sprowadzanie Knapa do rangi tylko luźnego rapera jest nieuczciwe wobec jego potencjału - wystarczy posłuchać Mhm, żeby dojrzeć w nim kogoś dużo ciekawszego. Jeden z najbardziej udanych debiutów dekady. Paweł Klimczak
14. Bisz - Wilk chodnikowy
Pisaliśmy już o tym, ale nie ma rapera, który tak mocno dzieliłby redakcję newonce, jak robi to Bisz. Od njednego z najważniejszych tekściarzy na scenie po przypałowego emo z niezdrową skłonnością do cringe’u - no nie możemy się co do niego zgodzić. I tak też było z tą płytą. Tak, Bisz ma czasem skłonność do popłynięcia w o jedną metaforę za daleko. Ale też nie było dotąd na polskiej scenie faceta, który sam jeden potrafiłby wypowiedzieć się zbiorczym głosem wszystkich tych intelektualnych słuchaczy rapu z problemami, emocjonalnych sierot po starym Eminemie i Requiem dla snu. A Bisz wyszedł do nich z sercem i bebechami na dłoni. Nie wiemy, kto jest polskim A$AP Rockym - wiemy za to, kto jest polskim Aesop Rockiem. Jacek Sobczyński
13. PRO8L3M - C30-C39
Od tego wszystko się zaczęło. C30-C39 było jednym z pierwszych polskich wydawnictw, które tak dobrze przecięły ze sobą nowoczesny, trapowy sznyt, elektronikę i brud boom-bapowej ulicy końca lat 90. To tu hartowała się stal beatów Steeza, to tutaj Oskar po raz pierwszy jako osobny, pełnoprawny głos ładnie przedstawił się tutaj słuchaczom przed milionami słuchaczy. Reszta jest historią - historią jednego z najważniejszych zjawisk polskiej muzyki ostatniej dekady, bez podziału na kategorie. Jacek Sobczyński
12. Łona i Webber - Cztery i pół
Zero zaskoczeń - Łona był na szczytach podobnych zestawień, podsumowujących poprzednią dekadę, jest i teraz. Tyle że szczecinianin coraz częściej zrzuca maskę zabawnego prymusa na rzecz gościa, który ze zbudowaną na wieloletnim przemieleniu tekstów politycznych, historycznych i kulturalnych erudycją poważnie podsumowuje to, co dzieje się dookoła niego. Zawsze mówiło się, że Łona, he, he, to on tak się inspiruje polską piosenką i Kabaretem Starszych Panów, ale bardziej na rapowo. Tyle że tu nie jest już tak, że podbierze sobie jakąś myśl i rzuci zgrabnym nawiązaniem. Ten facet naprawdę zaczyna być w linii prostej kontynuatorem Barei, Młynarskiego i Kaczmarskiego. A patrząc na to, co dzieje się w polityce, jego delikatnie zapowiadane nowe wydawnictwo może stać się Murami XXI wieku. Jacek Sobczyński
11. Taco Hemingway - Umowa o dzieło
Rap jest skutecznym sposobem opowiadania o rzeczywistości. Uliczne realia mają swoich kronikarzy od zarania dziejów gatunku, a Taco Hemingway został bardem prekariuszy i wielkomiejskiej młodej klasy średniej. Umowa o dzieło trafiła na podatny grunt dzięki plastycznym opisom zarówno tego, co za oknem polskich metropolii, jak i aspiracji i problemów, będących treścią życia wielu młodych ludzi. Trójkąt Warszawski wpuścił Fifiego do rapowej czołówki, Umowa o dzieło ugruntowała jego pozycję. Paweł Klimczak
10. Ptaki - Przelot
Arcydzieło polskiego upcyklingu popkulturowego, wyśniony soundtrack do zbioru reportaży Księżyc z peweksu. O luksusie w PRL Aleksandry Boćkowskiej i niezbity dowód na to, że nawet w kraju, gdzie wciąż tylko zimno i pada, można robić Baleary na światowym poziomie. Bartosz Kruczyński i Jaromir Kamiński już wcześniej wyróżniali się na polskiej scenie klubowej i w katalogu zasłużonej wytwórni The Very Polish Cut Outs, ale to Przelot ich unieśmiertelnił i zrobił z nich klasyków. I niezmiennie fascynuje, że choć ten materiał został powszechnie odebrany jako wczasowy concept album, zamierzenia twórców był tak naprawdę diametralnie inne. Marek Fall
9. Ten Typ Mes - Trzeba było zostać dresiarzem
Tak to już ostatnio jest, że jak mówisz: Mes, to myślisz: eksperyment. Z tych wszystkich, w których maczał palce, Trzeba było zostać dresiarzem jest z pewnością najważniejszym i najbardziej jakościowym. Stało się tak dlatego, że do skillowego arsenału Piotrka, pozwalającego nazywać go jednym z kandydatów do tytułu G.O.A.T., została dodana broń, której zapewne nikt się nie spodziewał. Choć gospodarz bardzo często mówił nieprzyziemnie o przyziemnych sprawach, w tamtym momencie postawił na stworzenie najbardziej polskiej z polskich płyt, bo starającej się zrekonstruować dresiarski mental, osobny w skali całego świata. Wyszła z tego nienadęta, sprawnie poprowadzona, eklektyczna muzycznie płyta, która na nic nie musiała pozować, będąc wartością samą w sobie. Krzysiek Nowak
8. Rasmentalism - Za młodzi na Heroda
To musi być całkiem zajebiste uczucie – po latach ciężkiej duetowej harówki w podziemiu, okraszonej materiałami, które ludzie uznają za klasyczne, wychodzisz do mainstreamu i od razu rzucasz na kolana całą Polskę, bo twój debiut staje się klasykiem w dniu premiery. Tego właśnie doświadczyli Ras i Ment, gdy pod skrzydłami Asfaltu wypuścili Za młodych na Heroda, krążek perfekcyjny w każdym calu, stanowiący wizytówkę, na której ksywy są wybite złotymi zgłoskami. Rapersko Arek nigdy nie był tak celny w liryce, mieszając ze sobą radość z nadchodzącej świetlanej przyszłości, strach wpisany w ewentualny sukces i refleksje dotyczące swojego pokolenia. Mentos stworzył zaś ponadczasową produkcję, która połączyła wszystkie jego zajawki i nawet teraz nie daje się zaklasyfikować ani jako retro, ani jako new. Pomnik. Krzysiek Nowak
7. Borixon - Rap Not Dead
Starsi czytelnicy mogą pamiętać, jak wielkie wzburzenie wzbudził selekcjoner Leo Beenhakker, kiedy wzywał Polaków: ludzie, mamy rok 2008, wyjdźcie ze swoich drewnianych chatek. Ale zostawmy na boku piłkę nożną. Jeśli chodzi o rap, to z tych chatek wychodziliśmy nie raz i duża w tym zasługa właśnie Borixona. Wcześniej eksplorował dla polskiego słuchacza Południe amerykańskie, a na początku dekady wrócił z Londynu i przywiózł stamtąd brzmienia tamtejszego południa. Wyszedł mu z tego pełnokrwisty, wkurwiony materiał napędzany klasycznym singlem Papierosy. Marek Fall
6. Sokół i Marysia Starosta - Czarna biała magia
Wojtek Sokół wita was w rzeczywistości, którą wyreżyserował Wojciech Smarzowski. Czarna Biała Magia to konceptualna, dystopiczna superprodukcja osadzona w Polsce, nabierającej tutaj rysu niemal lucyferycznego. I chociaż przez siedemdziesiąt minut taplamy się w prowincjonalnym brudzie, jest w tym wszystkim także wielki świat, symbolizowany niejako przez obecność DJ-a Premiera i SpaceGhostPurrpa w gronie producentów. Wszechobecna tabloidyzacja osłabiła siłę rażenia określenia porażający, ale taka właśnie jest ta płyta. Porażająca. Marek Fall
5. Taco Hemingway - Trójkąt warszawski
Nawet pięć lat nie minęło od wydania Trójkąta warszawskiego, a i tak możemy powiedzieć, że Taco Hemingway zmienił reguły gry, stając się najprawdopodobniej najpopularniejszym raperem w historii. Już samo to wystarczyłoby za uzasadnienie, czemu pierwszy polskojęzyczny krążek Taco, słusznie traktowany jako jego debiutancki projekt, powinien znaleźć się w pierwszej dyszce. Warto jednak wspomnieć, że Trójkąt to pierwszy konceptualny materiał, który został aż tak środowiskowo – a później także społecznie – doceniony. Było to tym dziwniejsze, że chodziło przecież o krótką (bo zaledwie trzydziestominutową), nieskomplikowaną fabularnie, rozpisaną na kilka kawałków opowieść obyczajową z dużego miasta, do tego bardziej deklamowaną niż rapowaną i bez wielkiego wsparcia promocyjnego. Jeśli ktoś może się nazywać self-made manem, to właśnie jej autor. Krzysiek Nowak
4. V.A. - Niewidzialna Nerka
Niewidzialna Nerka to nie marka. Niewidzialna Nerka to arka! Kiedy legendarna kompilacja ujrzała światło dzienne w 2012 roku, pisałem: polskiemu rapowi długo nie stawiano pomnika, ale kiedy się to w końcu stało, okazał się on równie monumentalny, co Chrystus Król w Świebodzinie. Te reworki hip-hopowych klasyków i podróże do źródeł beatów dokonane przez imponujące grono producentów (m.in. Praktik, Kixnare, Zeppy Zep, Ment XXL, Ptaki) nie stanowiły bynajmniej bezdusznej dokumentacji z obruchiwania skansenu. W świadomy i piękny sposób stworzono tutaj symboliczny pomost między przeszłością i przyszłością! Marek Fall
3. Kaz Bałagane - Narkopop
- Kaz Bałagane zmienił oblicze sceny. Tej sceny. Narkopop to najbardziej optymalna trapowa płyta, jaką mógł nagrać Słowianin - pisaliśmy, gdy ten materiał znalazł się na szczycie podsumowania 2017 roku. - Łajdacki charyzmat, wysublimowane chamstwo podniesione do rangi sztuki, nadzwyczajna wyobraźnia lingwistyczna – pokażcie nam drugiego takiego rapera – dodaliśmy ostatnio, umieszczając Prosciutto Crudo w czubie singli 2010 – 2019. Na przestrzeni ostatniej dekady Kaz rzeczywiście wyjebał z morza jako Kraken, dlatego jego Narkopop był tutaj pewny jak techno w Trendzie. Marek Fall
2. donGURALesko - Totem leśnych ludzi
DonGURALesko sięgnął po Władcę much Williama Goldinga, producenci (Matheo, Donatan, Tasty Beatz) pożenili dudniące rapy z plemiennym żywiołem i pokazali w ten sposób razem, jak należy rozumieć sformułowanie miejska dżungla. Totem Leśnych Ludzi to album-blockbuster, na którym blokowa kosmologia przeplata się z bezceremonialnym braggadocio, a nowojorski boom bap z world music. Po latach zasadne wydaje się pytanie, czy te narodziny Gurala-mistyka nie stanowiły również niejako zapowiedzi Egzotyki Quebonafide? Marek Fall
1. PRO8L3M - Art Brut
Jedną z najciekawszych cech krajowej produkcji hip-hopowej jest kreatywne operowanie samplami z przeszłości polskiej muzyki. Steez na mixtapie Art Brut sięga po dźwięki Miry Kubasińskiej, Haliny Frąckowiak, Lombardu i wielu innych, by stworzyć retro kontekst dla nowoczesnego brzmienia. Kapitalne i inspirujące bity to jedno, rap Oskara drugie. Wiele się mówi dobrego o PRO8L3M-ie, ale warto ciągle podkreślać, że Oskar to jeden z najlepszych storytellerów w historii polskiego rapu. Na 2020 szykuje się Art Brut 2 - nie możemy się doczekać! Paweł Klimczak