Pożegnanie prawdziwej pionierki. Jak Lusia Harris została wybrana w drafcie do NBA

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
Lusia Harris
fot. Getty Images

Kilka dni temu koszykarski świat pożegnał jedną z największych legend kobiecego basketu. Lusia Harris nie bez powodu nazywana była „królową koszykówki”. Grała tak dobrze, że w 1977 roku jako jedyna jak dotychczas kobieta została oficjalnie wybrana w drafcie do NBA. I choć w lidze nigdy nie wystąpiła, to przetarła szlaki innym kobietom. W wieku 66 lat odeszła więc prawdziwa koszykarska pionierka.

To jedna z tych ciekawostek, o których nawet długoletni fani NBA mogli nie słyszeć. W drafcie w 1977 roku New Orleans Jazz w siódmej rundzie wybrali kobietę. Nie był to do końca pierwszy taki przypadek. Osiem lat wcześniej San Franciso Warriors w 13. rundzie postawili bowiem na Denise Long. Ówczesny komisarz ligi Walter Kennedy anulował jednak ten wybór, bo NBA nie pozwalała wtedy wybierać zawodników – tak mężczyzn, jak i kobiet – od razu po szkole średniej. Tym samym do historii kilka lat później przeszła Lusia Harris.

W tamtych czasach nikt nie myślał jeszcze o WNBA. Nie było nawet kobiecej ligi akademickiej! Młode koszykarki grały więc w ramach rozgrywek AIAW. To właśnie tam objawiła się Harris. Pochodząca z dużej rodziny od najmłodszych lat lubiła grać w różnego rodzaju gry zespołowe. Wśród nich było także rzucanie piłką do dość prymitywnego kosza. Nie liczyło się jednak to, jak kosz wyglądał – ważne, że działał, a gra dawała frajdę. Miłość do basketu potęgowały jej siostry, które z powodzeniem grały na poziomie szkoły średniej.

NOWA GWIAZDA

Harris w telewizji mogła z kolei oglądać największe legendy lat 60. jak Bill Russell czy Wilt Chamberlain. Jak mówiła w wywiadzie dla New York Times, jej ulubionym zawodnikiem był jednak Oscar Robertson. Jako nastolatka trafiła do lokalnego zespołu, choć nie miała wtedy bladego pojęcia o samej grze. Była po prostu bardzo wysoka – inne dzieci dokuczały jej jednak, że poza wzrostem nie ma żadnych atutów. Harris niemal od razu udowodniła tak sobie, jak i innym, że to nieprawda. Bardzo szybko stała się gwiazdą swojej drużyny.

Wzrost rzeczywiście mocno jej pomagał – górowała na tle rówieśniczek, dzięki czemu mogła dominować pod koszami. W szkole średniej „Lucy” poprawiła nawet rekordy swoich sióstr, choć stanowego mistrzostwa – w przeciwieństwie do nich – ostatecznie nie zdobyła. Po zakończeniu tego etapu była pewna, że skończy się też jej przygoda z koszykówką. Wtedy jednak pojawiła się oferta stypendium od uczelni Delta State. Tam właśnie tworzyła się nowa żeńska drużyna koszykarska pod wodzą legendarnej trenerki Margaret Wade.

NIE DO ZATRZYMANIA

Wade sama uczęszczała do Delta State i dekady wcześniej była jedną z gwiazd silnego zespołu. Potem jednak basket na uczelni umarł. Harris miała to zmienić – i to pomimo tego, że Delta State była uniwerkiem przede wszystkim dla białych, a mówimy przecież o czasach, w których walka o równouprawnienie i zniesienie dyskryminacji rasowej wciąż trwała.

– Czasem fani coś krzyczeli, ale ja skupiałam się wyłącznie na tym, by zdobyć kolejne punkty – mówiła po latach Lusia. A to akurat znakomicie jej wychodziło.

Już w pierwszym sezonie Delta State włączyło się do rywalizacji, choć trzy porażki w przekroju całych rozgrywek oznaczały, że uniwerek nie pojedzie na finałowy turniej. Właśnie wtedy Harris obiecała sobie, że kolejnej takiej szansy nie przepuści. Przez następne trzy lata na Lady Statesmen nie było już więc mocnych – po trzech porażkach w pierwszym sezonie podopieczne Wade przegrały potem łącznie już tylko trzy mecze. Rywalki nie były w stanie zatrzymać mierzącej już wtedy ponad 190 centymetrów Harris, a ta zdominowała rozgrywki.

POKONAĆ SIOSTRY ZAKONNE

Środkowa poprowadziła Delta State do trzech kolejnych krajowych mistrzostw. Najważniejsze było to pierwsze, które przerwało trzyletnią dominację drużyny Mighty Macs z rzymskokatolickiego uniwersytetu Immaculata. Harris zdobyła wtedy najlepsze w meczu 32 punkty w niezwykle emocjonującym pojedynku, na którym tłumnie stawiły się też… głośno dopingujące Siostry Niepokalanego Serca Maryi. Ich wsparcie na niewiele jednak się zdało, bo Mighty Macs nie mieli w składzie nikogo, kto byłby w stanie choćby dorównać Harris.

Czteroletnią karierę uniwersytecką skończyła ze średnimi na poziomie 26 punktów oraz 14.5 zbiórek na mecz. Wszystkie rywalki wiedziały, czego się spodziewać, ale pomimo podwojeń i różnych brudnych zagrywek nie były w stanie spowolnić Harris. Ta zresztą często podczas walki na tablicach potrafiła zrewanżować się przeciwniczkom, które po takim rewanżu nie miały już potem ochoty oddawać. W ten sposób Delta State przez cztery lata zdobyła trzy tytuły, wygrywając łącznie 109 z 115 spotkań (w tym przez pewien okres aż 51 z rzędu).

HISTORIA NA IGRZYSKACH

Uczelnia stała się rozpoznawalna w całym kraju, a liderka zespołu słyszała już tylko same komplementy. Że nie ma rzeczy, której nie jest w stanie zrobić. Że taki talent trafia się raz na milion. I że jest być może najlepszą ówcześnie koszykarką na świecie. W międzyczasie została wybrana do pierwszego w historii amerykańskiej koszykówki żeńskiego zespołu na igrzyska olimpijskie w 1976. Kobiecy basket debiutował wtedy w programie igrzysk, a Harris znalazła się wśród dwunastu kobiet, które stworzyły pierwszą taką drużynę w dziejach.

To właśnie Harris zdobyła pierwsze punkty w pierwszym meczu tamtych igrzysk, przechodząc w ten sposób do historii nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale też całego sportu. Skończył zresztą imprezę jako najlepiej punktująca i zbierająca w zespole. Amerykanki z Montrealu wróciły ze srebrem – w wielkim finale przegrały z ZSRR. Tamten skład dał podwaliny pod kolejne znakomite pokolenia koszykarek, które począwszy od 1996 roku dominują na igrzyskach jak nikt. Ostatnio w Tokio zdobyły już siódmy z rzędu złoty medal.

WYBRANA DO NBA

Po zdobyciu trzeciego mistrzostwa w AIAW piękna przygoda Harris z koszykówką miała dobiec końca. Nie było już w zasadzie innej opcji na grę. Przejść na zawodowstwo się nie dało, bo nie było wtedy żeńskiego odpowiednika NBA. Ale w drafcie w 1977 roku w siódmej rundzie na absolwentkę Delta State postawili New Orleans Jazz. Co więcej, na tym nie poprzestali, bo zaprosili ją także na testy.

– Była lepsza od wszystkich naszych graczy, może oprócz Pete’a Maravicha – mówił potem ówczesny trener drużyny Frank Layden.

Harris początkowo myślała, że to jakiś chwyt marketingowy. Potem chwilę się zastanawiała, ale ostatecznie odmówiła. Była w ciąży i chciała skupić się na rodzinie oraz rozwiązaniu problemów mentalnych, z jakimi borykała się po ukończeniu szkoły. Nie uważała, by mogła rzeczywiście rywalizować z zawodnikami w NBA.

– Byłam wysoka, ale bez porównania do środkowych. A przecież nie potrafiłam rzucać z dystansu i opierałam się na grze bliżej kosza – tłumaczyła w jednym z wywiadów. Decyzji nigdy jednak nie żałowała. Nie lubiła gdybać.

Za swoje zasługi jako jedna z pierwszych kobiet – i pierwsza czarnoskóra kobieta w ogóle – została włączona w 1992 roku do koszykarskiej Galerii Sław. Wprowadził ją tam nikt inny, jak sam Oscar Robertson.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz sportowy z pasji i wykształcenia. Miłośnik koszykówki odkąd w 2008 roku zobaczył w akcji Rajona Rondo. Robi to, co lubi, bo od lat kręci się to wokół NBA.
Podobał Ci się ten artykuł?

Kliknij, żeby widzieć więcej podobnych w swoim feedzie.

Komentarze 0