BACKLOG EP i ŚWIĘTE BASSY MIXTAPE VOL. 2 to dwa nowe rilisy sygnowane ksywkami Miłego ATZ i Phunk’illa. Oba ucząc bawią i bawiąc uczą, bo gdy palce składają się w gunfingery, to łby się otwierają wprost niepostrzeżenie.
Atezeciok ciut za młody jeszcze jest na tytuł don dada. Jeśli jednak będzie nadal tak prężnie i stylowo, konsekwentnie i donośnie kroczył swoją ścieżką niechybnie czekają go generalskie gwiazdki. Niewiele jest bowiem osób na naszej lokalnej scenie, która dla promocji soundsystemowych brzmień basowych zrobiły w ostatnich latach tyle, co Miły. Przepuszczona przez brytyjskie przetworniki, jamajska tradycja bashmentowa nigdy przecież nad Wisłą nie miała łatwo. Hołdy składały jej głównie środowiskowe nisze i tylko incydentalnie przedzierała się ona do głównego nurtu.
Jak wyglądają realia undergroundowej samoróby, dla której najważniejszy był zawsze porządnych rozmiarów głośnik niskotonowy, ATZ wie dobrze z czasów, gdy wspólnie z Gingerem i Majkizioomem współtworzył Mordor Muzik. Wtedy skumał zapewne, że etykieta polski grime więcej drzwi zamyka niż otwiera, a klubowe masy wolą pójść na house czy techno, niż drumy, garaże czy dubstepy. To, że nawet kontrakt u Pezeta nie dał Wuzetowi szerszej popularności, a wyspiarskie nurty parkietowe na rodzimych festiwalach lądują zwykle na mniejszych, bocznych scenach. Wtedy też – świadomie bądź nie – został przemytnikiem. Kontrakt z Def Jamem zapewniły mu wszak po części jego stricte rapowe projekty takie jak płyta z Wiadrowskim czy działalność pod szyldem UNDADASEA, a jego krążki wydawane w Universalu oba były mocno międzystylowe. O swoich korzeniach autor – nomen omen – Rollera nie zapomniał jednak nawet na moment i wspólnie z Phunk’illem zaczął w 2020 roku… nauczać na falach newonce, scenach krajowych klubów i w studiach nagraniowych, w których mikrofon wzbudza się raz po raz od nadmiaru niskich częstotliwości. Od tamtej pory Święty Bejsik Sound zawsze crunchy, edukuje i kształci, albo karci…
Nie kumasz what the fuck, a to stare jak świat
Od tamtej pory brytyjska scena basowa zdążyła tymczasem wejść w kolejne stadium swojego rozwoju czy też raczej rosnącej z miesiąca na miesiąc, ponadgatunkowej popularności charakterystycznych dla niej patentów. Angielski rap – czy też raczej grime i drill – po raz pierwszy w historii jest dziś punktem odniesienia dla amerykańskich MC’s, a mocno już zastana w technicznym cztery na cztery, globalna scena klubowa na powrót rozkochała się w wyspiarskich brejkach. I choć to wszystko tematy na oddzielne artykuły (po części już przez nas liźnięte TU czy TU), to bodajże najlepszym podsumowaniem tego stanu rzeczy jest dopiero co wręczona statuetka Grammy dla Skrillexa, Freda againa… i Flowdana za Rumble. Po raz pierwszy w historii tej nagrody najlepszym utworem w kategorii dance/electronic został tjun tak bliski brytyjskiej, a nie amerykańskiej tradycji dubstepowej i po raz pierwszy też złoty patefon trafił w ręce brytyjskiego rapera. I choć dla wielu te połamane perkusyjne pętle, wstrząsające ścianami suby i pobrzmiewające raggamuffinem nawijki są czymś nowym, to są… stare jak świat. Jamajka jest ich babką, głośniki niskotonowe ich rodzicami, a za placówkę wychowawczą służyło im tak zwane hardcore continuum czyli wielopokoleniowy, różnogatunkowy obieg wyspiarskiej muzyki soundsystemowej w skład, którego wchodzi hardcore (rave), jungle, drum’n’bass, 2-step, garage, dubstep, grime czy bassline. To wszystko, co w minionych dekadach wypluł z siebie przejarany, piracki underground tej nie tak znowu wielkiej wyspy leżącej na zachód od kontynentalnej Europy. To wszystko czym żyje, żywi się i wypuszcza z siebie ŚWIĘTY BASS. Skurwysyny, obudźcie się!
Kocham D’n’B, które wybucha jak TNT
Świętobasowy melanż w pigułce na sidiku nagrany. Godzinka z hakiem podróży przez UK basową selekcję z tamtego roku. Ulubione nasze tjuny, unrilisy, dużo smaczków – jak przystało na rasowego deejaya, czyli wokalnego dżokeja ujeżdżającego płyty, drugi mixtejp swojej, nie-tak-znowu-świętej załogi zapowiada Miły ATZ. W tym czasie Phunk’ill żongluje rytmami, nawraca kolejne fale basu i blenduje wokale - kiedy trzeba zmiksuje na wiele taktów, innym razem utnie jak nożem, przytrzyma, da wybrzmieć i… dropnie. Yo, wheel up that! Pull up that! Pull up that! Run that again, rudeboy – zachęca go Flowdan i choć klasycznych rewindów jest tu stosunkowo niewiele, to współczesny asortyment DJskiej cyfry jest wykorzystywany w pełni swoich możliwości i podbijających atmosferę, prędkich wrzutek jest co niemiara. Leci Soul Mass Transit System i TVB, Rosalie. i Sam Binga, Formula, PRO8L3M i… Alicia Keys. Absolutna przelotówka po gatunkach uk garage, bassline, 2-step, jungle, drum’n’bass – podsumowuje Atezeciok, a to jak często w tej wirówce różnych styli pojawiają się nasze lokalne akcenty sprawia, że całość zyskuje ten polski folk; świętobasowy mandem się tu bawi, nie sami Angole.
Całość swoim basowym manifestem zaczyna Pezet, na tego kolunia uwagę zwróca spowolniony Gural, a na froncie sceny przez cały czas stoi Miły, który czasem coś przewinie, innym razem coś zagai, a niekiedy powie tylko krótkie acz dosadne o, kurwa! I właśnie ta nieco bardziej chuligańska formuła sprawia, że sequel świętobasowego mixtejpu siadł mi dużo bardziej niż jedynka – cinższa jest tu ciopka i choć fanem darkside’owych drumów i basowej wobblerki nigdy nie byłem, to balans w tym przemiale trzymają chłopy wprost ekwilibrystyczny i wszystko pięknie im się tu zgrywa.
To nie przypadek nas niósł, Święty Bejsik to nie fart ani fuks
ŚWIĘTY BASS przez te lata trochę przerósł te oczekiwania (…) i dziś we wszystkich miastach ta basowa zgraja się srogo rozrasta – nawija Atezeciok w dubplejtowej wersji Świętego Bassu Pezeta i to chyba najlepsze podsumowanie fenomenu, jakim można dziś określić ten duet z elipsą w logo. Równy nacisk kładąc na ciopkę i edukację swoich obiorców, nieustannie lawirując pomiędzy brytyjską selekcją basową i krajową sceną rapową, ŚWIĘTY BASS przerósł przyrodzoną dotychczas soundsystemowym brzmieniom środowiskową niszę i dziś sold outy zalicza w coraz większych lokalach, a bookerkę prowadzi równie czujną jak… słuszną. Kojarzeni jedynie przez fascynatów Brytole grają na tych balangach ramię w ramię z lokalnymi weteranami pokroju We Rob Rave, a pod głośnikami bawi się międzyśrodowiskowy, pomieszany tłum dla którego – po prostu – ten BASS jest ŚWIĘTY.
Podsumowaniem pierwszych lat ich działalności jest natomiast EPka o tytule BACKLOG – siedem numerów, w których wybrzmiewa pełne spectrum muzycznych zajawek Miłego i Phunk’illa. Są tu więc zarazem ciemny grimestep i jasny lovers garage, basowe odwierty i baseline’owa houserka, dyskoteka i ulica; świętobasowa cinżka ciopka i hearbreakowy vibe dla sierotek po Flirtini. Wsparta przez @atutowego i Morenighta produkcja jest czysta, nośna i precyzyjna, ale jest też niestety mocno generyczna, przez co cały ten materiał widzę bardziej jako DJ tool niż klasycznie rozumiane wydawnictwo fonograficzne. Umiejętnie dawkowane na balandze – czy też omówionym tu mixtejpie – numery te robią przysłowiową robotę, jednak słuchane ciurkiem przypominają bardziej składankę niż płytę i lokalnych cech charakterystycznych nie noszą właściwie żadnych. Czy to wada – względem aktualnych standardów rynkowych i mojego osłuchania z wyspiarską scenę basową – nie mi oceniać. Soundsystemowym światkiem od zawsze przecież rządził format singla i formuła wspólnotowego bashmentu, na którym seciki kończą się saltem. A to, że ludzie wszystkie te bale chcą sobie później powspominać na chacie, to… w sukurs przychodzi im tu BACKLOG EP. Ja natomiast w oczekiwaniu na promującą ten krążek trasę z brytyjskimi gośćmi odpalę sobie po raz kolejny drugi świętobassowy mixtejp i znów wzniosę gunfinger na cześć Miłego i Phunk’illa, bo szacunek mają chłopy na rejonach. WHOOP, WHOOP powinni mieć na grobach kiedyś wygrawerowane doprawdy wielkimi i złotymi literami. Zanim to jednak nastąpi niech będzie zdrowie, niech zgarniają nagrodę i niech niosą dalej ten bas w Polskę, bo ten bas zaprawdę jest święty.
JAK POWSTAWAŁY TE PROJEKTY? OBEJRZYJ ROZMOWĘ Z AUTORAMI: