Piosenki „zaraz” będą trwały poniżej minuty? A komu to potrzebne, a dlaczego...

Zobacz również:nghtlou: autentyczność przeżywania emocji (WIDEO)
krótko

Niby Taylor Swift zadebiutowała na szczycie Billboard Hot 100 z rekordowo dziesięciominutowym singlem All Too Well, deklasując pod tym względem Beatlesów z Hey Jude (1968) czy Dona McLeana z American Pie (1972), ale muzyka robi się coraz krótsza. Fakt – nie opinia. Takie Poland to przecież dowód, że w erze TikToka potrzebujemy hooków bardziej niż piosenek...

Artykuł pierwotnie ukazał się w sierpniu 2022 roku.

Jak wynika z researchu przeprowadzonego na Wyspach – o ile w 1998 roku przeciętny numer jeden z tamtejszej listy przebojów trwał 4:16, dekadę później było to już tylko 3:03. Analiza zza oceanu wskazywała natomiast, że tylko w latach 2013-2018 średnia długość przeboju z Billboardu spadła o dwadzieścia sekund. Zamykając Tygodnik Kibica, badacze z UCLA oszacowali generalną skalę tego spadku na niemal całą minutę od początku najntisów. Oznacza to, że tradycyjnego radiowego singla jest obecnie jakieś trzydzieści procent mniej. Co i tak może być mniej odczuwalne niż zalew utworów, trwający poniżej trzech minut.

Jakie czynniki zadecydowały o tym, że w najbliższej przyszłości taka sytuacja, jak Kid Cudi na Billboardzie z 37-sekundową introdukcją Man on the Moon III: The Chosen nie będzie traktowana jako błąd w Matriksie?

Uwaga!

W uzyskaniu szerszej perspektywy przyda się powrót do zjawiska opisywanego w supergłośnym tekście z Guardiana Your attention didn’t collapse. It was stolen, gdzie wybrzmiewały wątki poruszone wcześniej częściowo w The Social Dillema. Geniusze z Doliny Krzemowej sprawiają wrażenie przerażonych nowym wspaniałym światem jak Robert Oppenheimer – bronią atomową. „Gdy tam pracowałem, czułem, że robimy coś dobrego. Chyba już tego nie czuję” – mówi były wiceprezes ds. inżynierii Twittera, który znalazł się tu w gronie ekspertów obok m.in. ex-prezesa Pinterest i dyrektora ds. monetyzacji w Facebooku czy współtwórcy Dysku Google i przycisku Lubię to – pisaliśmy po premierze tamtego dokumentu Netfliksa. „Dylemat społeczny” obnaża pozornie jasny mechanizm. Skoro nie płacisz za produkt, sam stajesz się produktem. W konsekwencji modelu biznesowego opartego na wpływach od reklamodawców – celem designerów i programistów stało się opracowywanie coraz bardziej uzależniających narzędzi.

Johann Hari stawia więc tezę, że to z czym mamy do czynienia nie jest kryzysem koncentracji, a jej kradzieżą. Udaje się na cyfrowy detoks w poszukiwaniu utraconej umiejętności, a równocześnie rozmawia z ekspertami. I przywołuje badanie, które pokazuje, że studenci nie potrafią utrzymać uwagi na jednym zadaniu dłużej niż sześćdziesiąt pięć sekund. Albo drugie, przeprowadzone na pracownikach biurowych, u których średni czas skupienia wynosił trzy minuty.

Kolaps attention spanu od dawna odmieniany jest przez wszystkie przypadki. Jeżeli więc naukowcy alarmują, że od 2000 roku ten współczynnik leci na łeb na szyję, a człowiek znajduje się pod tym względem na poziomie złotej rybki nie ma opcji, żeby pozostało to bez wpływu na to, jak słucha się piosenek i jakie piosenki się produkuje. I nie ma żadnej boomeriady w statemencie, że doczekaliśmy się muzyki na miarę kultury swipe'owania.

Mniej znaczy więcej

Rewolucja rozkręciła się na całego wraz z upowszechnieniem serwisów streamingowych, które rozrastają się w niesamowitym tempie od końca pierwszej dekady lat dwutysięcznych. Następuje tu pewnego rodzaju sprzężenie zwrotne mechanika platform dopasowywana była do odbiorcy, balansującego coraz wyraźniej na granicy ADD, a równocześnie sama nakręcała tę spiralę, wymuszając drastyczne skracanie utworów. Fun fact: blisko sto lat temu również narzucano artystom presję zwięzłego komponowania, a wszystko dlatego, żeby słuchacze jak najczęściej dorzucali bilon do szaf grających. Historia lubi się powtarzać.

Obecnie wygląda to w ten sposób, że dostaje się kasę ze streamingu, jeżeli kawałek zostanie odtworzony przez trzydzieści sekund w górę. Bez rozróżnienia, czy ostatecznie trwa on dwie minuty czy pół godziny. Sorry, Godspeed You! Black Emperor. I pyk nagle Drake wydaje Scorpiona, gdzie na dwóch płytach upycha dwadzieścia pięć indeksów. Ale rzecz nie sprowadza się wyłącznie do coraz bardziej kompaktowych numerów i coraz bardziej skondensowanych wydawnictw. Ma przełożenie także na konstrukcję kompozycji, w których nie ma miejsca na przeciągającą się rozbiegówkę czy stopniowe budowanie napięcia; trzeba od razu przejść do konkretu, najbardziej chwytliwego fragmentu, żeby zminimalizować ryzyko przeskipowania.

Arek Sitarz, Sony Music Poland: Chodzi o złapanie uwagi słuchacza na samym starcie. Jak lubisz popisać się przed kolegami albo kochasz mellow interludium, to po prostu nie nadajesz się do streamingu. Ludzie przełączają numery po piętnastu sekundach, jeśli nie wjedzie nic, co ich zainteresuje. To nie musi być od razu refren, ale choćby szlagwortowy motyw; nawet grany. W każdym razie – coś takiego musi się znaleźć na początku, bo inaczej algorytm przesunie cię w kierunku, w którym nie chcesz zmierzać.

W tym całym krajobrazie pojawił się jeszcze TikTok, który od pewnego czasu jest głównym katalizatorem hardkorowych zmian w podejściu do słuchania muzyki. Bo nagle okazało się, że celem wcale nie musi być superatrakcyjny i superzwarty singiel, a wykrojenie kilkunastosekundowego fragmentu z maksymalnym repeat value...

Arek Sitarz: „Blame TikTok” mogłoby tutaj wybrzmieć, chociaż to nie jest sytuacja jednoznaczna, tylko koło zębate. TikTok pewnie dostosowuje się bardziej do ludzi, niż ludzie do TikToka, ale jednak wychowuje odbiorców. I jeszcze rok temu był potężnym narzędziem, które zapewniało transfer z piętnastosekundowych fragmentów na platformy streamingowych, a obecnie zauważalny jest ogromny spadek tego transferu. Odbiorcom zaczyna więc wystarczać piętnaście sekund z TikToka. To może być przerażające z punktu widzenia – już je*ać samą branżę – miłośnika muzyki. Focus zmniejszył się na tyle, że rośnie generacja, której zapotrzebowanie nie będzie wykraczało poza tiktokowy format.

Wśród młodych artystów – zwłaszcza wśród raperów – absolutnie jest już świadomość tych mechanizmów. Oni wiedzą, co zażre na TikToku. Przykładem może być choćby tegoroczny „Jeżyk” Okiego, totalnie trafiony na tym poziomie.

W tym momencie być może najbardziej intrygujące jest pytanie, gdzie znajduje się dolna granica. Pod koniec 2020 roku Samsung razem z The Future Laboratory opublikował raport, gdzie znalazło się przewidywanie, że nie minie dekada i wszyscy przestawimy się na maksymalnie dwuminutowe utwory, a format trzyminutowego singla trafi na amen do lamusa. Z drugiej strony w archiwalnym epizodzie technologicznego podcastu The Vergecast eksperci rozkminiali, że raczej nie zejdziemy do – powiedzmy – 35 sekund. Sytuacja zmienia się jednak na tyle dynamicznie, że to może nie okazać się żadnym sci-fi, tylko sytuacją typu Potrzymaj mi piwo!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.
Komentarze 0