A skąd na to pieniążki? Ile klocków musi ułożyć Barcelona, żeby sprowadzić Lewandowskiego

Zobacz również:Memphis Depay działa na wyobraźnię. Uczucie z Barceloną od pierwszego wejrzenia
FC Barcelona v Bayern München: Group E - UEFA Champions League
Fot. Pedro Salado/Quality Sport Images/Getty Images

Jeszcze przed chwilą kapitanowie Barcelony obniżali pensje, aby zarejestrować nowych piłkarzy, a teraz klub startuje po Roberta Lewandowskiego, czyli jednego z najlepszych graczy świata. Pierwsza oferta za Polaka już miała wpłynąć do Bayernu Monachium, ale do przeprowadzenia tego transferu bardzo daleka droga. Strata 500 milionów euro z ostatnich dwóch sezonów nagle nie zniknęła, a kondycja ekonomiczna katalońskiego klubu nadal pozostawia wiele do życzenia. Barca ma jednak szczegółowy plan, jak znaleźć pieniądze, by w ogóle spiąć ten ruch i pozwolić sobie na zatrudnienie 33-latka. Gimnastyki będzie mnóstwo, bo na razie – na drugą połowę maja – jest to transfer niemożliwy do przeprowadzenia.

Barcelona już teraz zaczęła konkretne, oficjalne ruchy, aby sprowadzić Roberta Lewandowskiego rok przed wygaśnięciem kontraktu z Bayernem. Problemem nie będzie znalezienie środków na polskiego napastnika, lecz spięcie tego ruchu w ramach reguł finansowych ligi hiszpańskiej. Dopiero co Javier Tebas wyszedł i powiedział, że nie widzi tego transferu w aktualnej sytuacji Katalończyków. „Liczby są bardzo proste. Jeśli w poprzednich dwóch latach miałeś ponad 500 mln euro straty, musisz odzyskać te pieniądze, aby zatrudniać piłkarzy bez zasady 1 do 3” – tłumaczy szef LaLiga. To reguła obowiązująca dla klubów przekraczających limity wynagrodzeń – aby wydać jedno euro, musisz najpierw zaoszczędzić trzy inne.

Porozmawiajmy o tym w praktyce: Mateu Alemany właśnie sprzedał Philippe Coutinho do Aston Villi za 20 mln euro, co oznacza, że klub zaoszczędził na Brazylijczyku 40 mln. Połowa to kwota transferu, a kolejne 20 mln to roczna pensja brutto. W ramach regulaminu Barcelona będzie mogła zainwestować jedynie 1/3 tej kwoty, dopóki nie unormuje i nie uzdrowi finansów wewnątrz budżetu. Mimo bardzo atrakcyjnej umowy sponsorskiej ze Spotify, Katalończycy potrzebują zewnętrznego zastrzyku gotówki, aby zasypać gigantyczne straty z poprzednich lat. Inaczej sprowadzenie Lewandowskiego będzie trzykrotnie trudniejsze.

Szacunkowy koszt tej operacji w optymistycznych wariantach to 30-35 mln euro rocznie. Przy założeniu, że Lewandowski zejdzie z pensji i „będzie wystarczyło” zapłacić mu 18 mln euro brutto pensji (w Bayernie ma 22, a z bonusami do 25), a także że Bayern zgodziłby się oddać go za 40 mln euro rozłożone na trzy płatności raz w roku. Nie wliczamy w to premii dla Piniego Zahaviego za przyprowadzenie swojego piłkarza i wyjęcie go z Bundesligi, lecz w kwestii czystego wydatku to byłoby ponad 13 mln amortyzacji transferu i 18 mln pensji. Przynajmniej na dzisiaj w ramach zasady 1/4 albo 1/3 klub musiałby zaoszczędzić 3/4 razy więcej, aby dysponować takimi pieniędzmi.

Latem wszystkie oczy będą zwrócone na Mateu Alemany'ego i Joana Laportę. Ten drugi ciągle powtarza, że pracują nad uzdrowieniem finansów. Kluczem do tego będzie „uruchomienie jednej z dźwigni finansowych”, czyli postaranie się o zewnętrzne pieniądze. Zarząd Laporty chce tego lata sprzedać 49 procent praw do Barça Studios, czyli własnej platformy audiowizualnej zajmującej się tworzeniem Barça TV czy treści do social mediów. Dzisiaj to projekt, który generuje 30 mln euro przychodów i 17 mln zysku rocznie. Plany rozwojowe są jednak gigantyczne, więc klub liczy, że za sprzedaż prawie połowy praw do Barça Studios oraz BLM (Barça Licensing and Merchandising) zainkasuje około 400 mln euro. To właśnie te ruchy mają w pierwszej kolejności zasypać gigantyczne dziury w budżecie. Połowa miałaby pójść na spłatę długów, a reszta na domknięcie sezonu na plus.

Na stole jest jeszcze umowa z CVC w sprawie przeniesienia części praw telewizyjnych na zewnętrzną spółkę. Barcelonie od początku daleko było do tego pomysłu i najchętniej nie realizowałaby tej współpracy, lecz w ostatnich tygodniach odbyły się intensywne rozmowy. Na to porozumienie mocno naciskał Javier Tebas. W tym przypadku klub od razu dostałby 40 mln euro na poczet ruchów transferowych. Niemniej planem Barcy będzie poradzenie sobie bez CVC i spięcie finansów własnymi sprzedażami. Rzecz w tym, że klub stoi pod ścianą, bo musi wykazać bardzo duże przychody przed 30 czerwca, więc na pewno ostatnie słowo w sprawie CVC jeszcze nie padło.

Lewandowski chce do Barcelony, a Katalończycy mocno chcą polską gwiazdę. Najtrudniejsze będzie jednak przekonanie Bayernu do sprzedaży, a także obronienie tego ruchu finansowo. Pini Zahavi zapewne będzie musiał „przynieść” Bawarczykom Christophera Nkunku na atrakcyjnych warunkach, aby ci puścili 33-latka rok przed końcem kontraktu. Laporta będzie dopinał deale w ramach BLM oraz Barça Studios, a Mateu Alemany za wszelką cenę szukał oszczędności w aktualnej kadrze. W jego realiach kupowanie jest przyjemnością, to pozbywanie się piłkarzy stanowi największy problem. Na liście skreślonych widnieją tacy gracze jak Clément Lenglet, Samuel Umtiti, Riqui Puig czy Óscar Mingueza, ale kto wie, czy konieczna nie będzie również sprzedaż Frenkiego de Jonga. Pamiętajmy, że sam Lewandowski nie zbawi Blaugrany, która planuje jeszcze mnóstwo innych ruchów. Nawet do 7 transferów przychodzących tego lata z takimi piłkarzami jak Franck Kessie, Raphinha czy Andreas Christensen. Tych oszczędności potrzeba naprawdę mnóstwo.

Zresztą sam Tebas ujął to w ten sposób – bez sprzedaży Frenkiego de Jonga średnio wierzy w transfer Lewandowskiego. Musi zagrać naprawdę wiele skomplikowanych elementów, aby doszło do tego ruchu. Sama chęć i dobra wola polskiego napastnika to za mało. Jeśli jego plan o Camp Nou ma się ziścić, już w najbliższym miesiącu decydujące osoby w Barcelonie muszą wykonać serię dobrych ruchów. Bez tego nie ma mowy o zarejestrowaniu RL9. Tym bardziej, że odłożone pensje kapitanów, tak samo jak wynagrodzenia Ferrana, Aubameyanga, Memphisa czy Erika Garcii będą rosnąć. Każdy zgadzał się przyjść do klubu w założeniu, że w kolejnych latach pieniądze będą lepsze.

Na Camp Nou mają mrówczy plan małych kroków, jak doprowadzić do tego transferu. Na ten moment wydaje się to niemożliwe, ale jeśli rzeczywiście wszystkie ich prognozy się spełnią, to będzie można myśleć poważniej o kupnie Polaka. Na razie szefowie Barcy muszą zrobić wszystko, by zmienić narrację Javiera Tebasa walczącego z niestabilnościami finansowymi. Mateu Alemany musi sprzedać wszystkich Umtitich tej drużyny. Ludzie Joana Laporty muszą dopiąć gigantyczne, zapowiadane sprzedaże klubowych projektów. Pini Zahavi musi udobruchać Bawarczyków, przynieść im następcę i wypracować zgodę na sprzedaż. To bardzo długa i wyboista droga, ale już w tym roku najlepszy polski piłkarz mógł zmienić klub i pojechać na mundial jako gwiazda Barcelony.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.
Podobał Ci się ten artykuł?

Kliknij, żeby widzieć więcej podobnych w swoim feedzie.

Komentarze 0