Wznoszę wyjebany toast za moich kolegów – rzuca OKI w otwierającym tracku I To Jest Fakt. Wiadomo, że ziomale ponad wszystko, ale zdrowie powinniśmy pić głównie za życiową formę reprezentanta 2020.
W ubiegłym roku spektakularne ruchy z supergrupą OIO. Rapowy boysband zawładnął sercami – nie tylko nastoletnich – fanek i fanów. Debiutancki longplay obfitował w udany trapowy cosplay i mniej oczywiste rozwiązania. Wysokie stężenie melodyjnych bangerów – zanotowane. Poza sukcesem komercyjnym i niepodważalnym funem, sukces OIO musiał być również skrajnie wyczerpujący dla samych zainteresowanych. Tym bardziej, że OKI wpadł w wydawniczy cug i od debiutanckiego 47Universe wydaje nowy materiał co roku.
Wbijam kolejną płytę, nie miałem wakacji od trzech lat. W 2022 roku sytuacja niespecjalnie uległa zmianie. 10 czerwca na streamingi wjechał PRODUKT47 – album, którym OKI zamyka pewien rozdział w karierze. I otwiera się na zupełnie nowe kierunki, udowadnia pełną artystyczną dojrzałość, wznosi na wyżyny wokalnych umiejętności i nie cyka określania siebie produktem. Fair enough!
Pieniądze, dziewczyny, zwrotki
PRODUKT47 to płyta, która w dużej mierze bazuje na znanych trapowych patentach. Głównie zza Oceanu, chociaż są fragmenty, w których OKI spogląda również w stronę Wysp Brytyjskich. Oprócz czysto rapowych fundamentów pełno tu popowych zajawek. Z jednej strony, mniej przy tym eksperymentalnego podejścia czy prób wyznaczania trendów. Z drugiej, to przecież materiał o stricte rozrywkowym przeznaczeniu. I w tym aspekcie raper dowozi porządny, hedonistyczny rap dla swojego pokolenia.
Ewidentnie pomaga w tym kreskówkowe wcielenie. OKI został wykreowany na idola wyjętego żywcem z superbohaterskiego komiksu. Bardziej szalone The Boys niż śmiertelnie poważny Batman. Efektem zwariowany – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – lekko przerysowany i lubiany przez wszystkich raper. Nie dzieli, a łączy: w dobrej zabawie i czerpaniu radochy z robienia muzyki. Żaden psychopatyczny villain, a raczej barwny, pozytywny freak z ikonicznego side questu w GTA czy Cyberpunku 2077.
Idąc dalej, ciekawy jest sposób, w jaki OKI oparł własny wizerunek na… włosach. Jeszcze ułożę tę fryzurę, zanim wyjdę z chaty/Zaraz pęka mi bania, bo w końcu jestem kolczaty (Perły) oraz Wchodzi jeżaty Oskarek, ja nabiję cię na kolec, jak na pałę (Dzielny Pacjent) czy Teraz zamiast Mikołaja prezenty przynosi jeż (Stado Hartów) to tylko kilka przykładów wplatania w teksty najeżonych motywów. Młody Sonic wjechał w włochaty atrybut na pełnej. Nie tylko ułatwiło to kwestie wizerunkowo-marketingowe, ale też nadało jasno określonej tożsamości. Wspomnianego bohatera z utopijnej rzeczywistości, w której (prawie) wszystko jest oki. Trzeba przyznać, że w porównaniu z harcerskim anturażem Kinniego Zimmera owa kreacja wypada znacznie bardziej wiarygodnie. A schodząc na ziemię: OKI przypomina miejscami innego młodziaka, wielką gwiazdę rynku UK, Aitcha. Tyle że połączonego z tempem Eminema. Podobna pewność siebie, diabelnie szybka nawijka i stosunek do lokalności w perspektywie osiągnięcia wielkiego, globalnego sukcesu.
Zwariowane melodie
Już na poprzednich wydawnictwach OKI szedł w ciekawsze trapowe brzmienia. Niezależnie od tego, czy były to bardziej klasyczne – ale świeżo podane – produkcje Magiery; high-energy podkłady zxbrv czy niuskulowe wygrzewy Sem0ra i Cryptica z czasów debiutu. Na PRODUKCIE słychać niesamowity apgrejd jeśli chodzi o mix i master. I co za tym idzie, wszystkie produkcje brzmią znacznie przestrzenniej. Niezależnie od stylistyki i obranego kierunku, poszczególne tracki spokojnie można zaliczyć do najlepszych w karierze Okiego. Zarówno jeśli chodzi o przekminę muzyczną, wokalną, jak i bitową.
Mało kto czuje Młodego Jeżyka na takim poziomie, jak Magiera. Nabuzowany I To Jest Fakt to jeden z jego ciekawszych podkładów w ostatnim czasie. Natomiast większość nowej płyty uzbroili w bity PSR, kolektyw nolyrics i atutowy, który kontynuuje potężne tour de force. Melancholijne breaki w balladzie Albo Jest Zajebiście…; klimatyczny, bassowy tribute dla Clamsa Casino i A$AP-a Rocky’ego w Pieniądzach, Dziewczynach, Zwrotkach; popowo-rapowe melodie w Doja Cat czy subtelne, lekko dramaturgiczne pianino w Bardziej Sobą Niż Kiedykolwiek, w którym czuć wajb Ghettsa czy Dave’a, wielkich gwiazd brytyjskiej sceny conscious. Zwieńczeniem rozlany bit w Zwariowanych Melodiach, gdzie atutowy uskutecznia podniosłe powidoki Night Slugs, Danny’ego L Harle’a i tragicznie zmarłej SOPHIE. Post-dubstep, bassówa i emocjonalne hyperpopy.
Ale żeby nie było, że urządzamy tu kościół pod wezwaniem atuta. SHDØW bardzo przyjemnie zinterpretował klimaty Jeffery Young Thuga i wczesnego Drake’a w Fresh Water Soda. W Od Środy Do Wtorku popisują się nolyrics, gdzie minimalistyczny, ale soczysty trapowy bit służy za idealny podkład do nawijki Okiego. Nawijki, która bezpośrednio czerpie od najlepszych rozwiązań Kaza Bałagane. Tak się wpływa na nową szkołę. Kolektyw zapewnia również chiptune’owość Playboia Cartiego i Pi’erre’a Bourne’a w singlowym Jeżyku. Z kolei Sonic Skit wyprodukowany przez Bodhiego totalnie wajbuje z Whole Lotta Red Cartiego, ale też z wypadami Future’a w mroczne rejony Atlanty. Wcale nie gorzej wychodzi truskulowa opcja w Stadzie Hartów, za którą odpowiada PSR.
Co istotne, PRODUKT47 jest na maksa różnorodny bitowo, ale na koniec dnia to spójny brzmieniowo materiał. Postawiony na trapowych filarach z USA, skontrastowany nową szkołą z UK i przełamany ambitnymi bassowymi wstawkami. I, co ważne, nie doświadczycie tu bezczelnego copypaste’a i ordynarnych kalek z zachodu. Wiadomo, czuć wyraźną inspirację, ale też autorski wkład poszczególnych beatmakerów. Szczerze – ciężko się do czegokolwiek przyje*ać. Wszystko siedzi.
Bardziej sobą niż kiedykolwiek
OKI uskutecznia storytelling jak z kreskówki, w której – niemalże – wszystko idzie po myśli protagonisty. Przedstawia wyidealizowaną wizję młodego ziomala: z sukcesami, żyjącego chwilą, ale też doświadczającego uniwersalnych problemów. Wspominałem, że PRODUKT47 to głównie rozrywkowo-użytkowa muza, ale sporo w tekstach dwudziestoparoletniego coming-of-age.
Jasne, że liryka opiera się często na oczywistych banałach. Tak, pojawiają się też infantylne fragmenty, ale w końcu PRODUKT47 to popowy rap dla młodzieży, a nie Jacek Kaczmarski czy Łona. Odbiorcami są głównie genzeci i millenialsi to raz. Dwa – OKI nagrywa użytkową muzykę, w której liczy się wajb, przebojowość, delivery, a ambitne teksty niekoniecznie znajdują się u podstaw piramidy potrzeb. Wymaganie tego od każdego mainstreamowego artysty/-tki to klasyczne pomylenie odwagi z odważnikiem.
Tym bardziej, że Młody Sonic mocniej niż na słowotwórstwo stawia na perfekcyjne operowanie wokalem. A że głos ma jeden z topowych w kraju, jest to zupełnie naturalny ruch. Łagodniejszy śpiew (Zwariowane Melodie); zajawka Cartim i Uzi Vertem (Jeżyk); trzy-cztery różne modulacje w Albo Jest Zajebiście Albo Jest Smutno (mój fav - efekt w jestem rozdarty). W kilku miejscach słychać też niezaprzeczalny wpływ stylówy Maty na scenę. Niedawno podobne klimaty uskuteczniał Vae Vistic, a teraz OKI. Efekt Młodego Matczaka słychać w detalach w Stado Hartów, ADHD, Sonic Skit czy Po Co Ten Foch?.
Ale niezależnie od mnogich inspiracji i zajawy na różne muzyczne klimaty, OKI bazuje na autorskich pomysłach. Przy jednoczesnym zachowaniu przystępności, przebojowości i wiarygodności. A o to przecież, w obecnych czasach, niezwykle trudno. PRODUKT47 spełnił oczekiwania i podobnie jak debiut OIO, nie będzie schodził z wakacyjnych plejek przez długi czas. Okiemu pozostaje życzyć, żeby w końcu pojechał na wakacje, a potem muzykę robił od środy do wtorku/Muzykę robił non-stop. I tego się trzymajmy.
Komentarze 0