Animowany prequel „Wiedźmina”: nikt nie prosił, każdy potrzebował? (RECENZJA)

Zobacz również:Adam Sandler, Kevin Garnett, The Weeknd i... świetne recenzje. Na ten netflixowy film czekamy jak źli
Wiedźmin Zmora Wilka.jpg
Netflix

Skoro gry The Witcher rozeszły się na całym świecie w ponad czterdziestomilionowym nakładzie, a serial z Henrym Cavillem bił rekordy popularności Stranger Things, stało się jasne, że eksploatacja koncepcji Andrzeja Sapkowskiego nieprędko dobiegnie końca. Na razie nie ma jednak mowy o patologii, jakiej Disney dopuszczał się w stosunku do dziedzictwa Gwiezdnych wojen. Wiedźmin: Zmora Wilka to spin-off jak malowany!

Plotki o pracach nad wiedźmińskim anime zostały oficjalnie potwierdzone z początkiem ubiegłego roku, a więc na fali sukcesu pierwszego sezonu The Witcher ze stajni Netfliksa. Zmora Wilka pojawiła się wtedy, gdy była potrzebna najbardziej - pod koniec drugiego roku oczekiwania na drugi sezon fabularnej produkcji; na kilka miesięcy przed tym, kiedy wreszcie trafi na ekrany. Nie jest to przy tym żaden wyrób czekoladopodobny, który ma wyłącznie osłodzić czas oczekiwania na właściwą premierę, choć będzie pełnić pewnie taką rolę jak Animatrix przy Matriksie.

Showrunnerką Nightmare of the Wolf jest Lauren Schmidt Hissrich, stojąca także za aktorskim serialem, a funkcję scenarzysty pełni Beau DeMayo, który napisał epizod Betrayer Moon, więc to w pewnym stopniu komplementarne światy.

DeMayo w wywiadzie dla Screen Rant zdradził, że niezmiennie intrygują go niedopowiedzenia w prozie Sapkowskiego. Naturalnym wydawało mi się postawienie pytania: kto wychował Geralta, najbardziej ponurego spośród wiedźminów? To właśnie punkt wyjścia Zmory Wilka, ale również pretekst, żeby - poza rozwinięciem oryginalej opowieści - przedstawić ją w taki sposób, w jaki dotąd jeszcze nie została przedstawiona. Stąd zaangażowanie Studia Mir. Ich dokonania mówią same za siebie. Mają na koncie niesamowite produkcje; od Voltron: Legendary Defender do The Legend of Korra. W samym środku złotej ery kreskówek fantasy wprawieni Koreańczycy z południa przełożyli Wiedźmina na język anime, tworząc półtoragodzinny prequel.

Gra The Witcher rozpoczynała się tam, gdzie kończyła się Pani Jeziora. Przebój Netfliksa z Henrym Cavillem bazował na zbiorach opowiadań Ostatnie życzenie i Miecz Przeznaczenia. Tymczasem Nightmare of the Wolf to ponownie dopisywanie całkiem nowego wątku do sagi; origin story Vesemira, który dla Geralt z Rivii był tym, kim Obi-Wan Kenobi dla Luke'a Skywalkera.

Vesemir ładnie przedstawia się przed milionami telewidzów; po zmroku w lasach Kaedwen, gdzie poluje na leszego. Od pierwszych minut staje się jasne, że Zmorze Wilka dobrze robi kategoria R-rated z dynamicznymi sekwencjami walk i efektownymi kreacjami potworów. Z miejsca jasny staje się także rys charakterologiczny głównego bohatera. Jeden z komentatorów na Filmwebie porównuje go do Johnny'ego Bravo; DeMayo chciał stworzyć bufona, wzorowanego na Zorro z Ostrza szpady. Udało mu się, ale przez to trudno o sympatię do jego postaci. Zwłaszcza początkowo, gdy wykazuje jednowymiarowe motywacje w duchu motta Cash Rules Everything Around Me. Wiedźmin pozostanie najsłabszym ogniwem tej produkcji, ale rekompensuje to fabuła, która z czasem inkorporuje klasyczne motywy Sapkowskiego ze złożoną problematyką moralną na czele. Wśród konfliktów interesów rodzi się podłość, konsekwencje najczęściej ponoszą niewinni, czyste sumienie stanowi towar deficytowy.

Na Hissrich spadła krytyka za zbyt progresywne podejście do narracji fabularnego serialu, więc w Zmorze Wilka - klarownie - postawiono wyłącznie na dwa plany czasowe. Vesimir musi odkryć tajemnicę niepokojących mutacji, które napotyka, co prowadzi do kolejnych twistów. Równocześnie następuje powrót do lat dziecięcych, gdy jako syn parobka trafia do Kaer Morhen.

Intrygi czy pobłębianie backstory to jedno, ale wciąż równie ważna jest w tym filmie sama przygoda; spektakularne starcie z wilkołakiem przy pełni księżyca w miasteczku czy ostateczna bitwa, widowiskowa jak Battle of the Bastards z Gry o tron. To balans, który pozwala dostrzec w Nightmare of the Wolf coś więcej niż aperitif przed grudniem. Chociaż w takim charakterze również powinno się sprawdzić, jeśli scenarzysta zapewnia, że pojawiają się tu wątki, które znajdą odbicie w drugim sezonie Witchera.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.
Podobał Ci się ten artykuł?

Kliknij, żeby widzieć więcej podobnych w swoim feedzie.