Jeden egzemplarz, miliony $, piłkarze Barcelony na feacie. Losy słynnej płyty Wu-Tang Clanu

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Wu-Tang Clan.jpg
Paddle8

To dzieło sztuki, jakiego w historii muzyki nie było. Przygotowaliśmy pojedynczy artefakt; cenny jak berło faraona. Tyle do powiedzenia miał RZA na temat najsłynniejszej płyty wśród tych, których – być może – nigdy nie usłyszymy.

Artykuł pierwotnie ukazał się na początku 2023 roku

Bobby nie zaciągał hamulca ręcznego w gadce, gdy trzeba było podgrzewać atmosferę przed aukcją. Z obozu Wu-Tang Clanu płynęły także deklaracje o powrocie do idei renesansowego mecenatu. Podobno chętkę na zakup miał Quentin Tarantino. Podobno Billowi Murrayowi przysługiwało prawo zorganizowania napadu, żeby ukraść Once Upon a Time in Shaolin. Ostatecznie album trafił w ręce szemranego przedsiębiorcy farmaceutycznego, a gdy ten poszedł siedzieć – został sprzedany niezwykłej grupie kolekcjonerów NFT przez amerykański rząd.

Już same okoliczności powstania tego materiału są niecodziennie. Za koncepcję i produkcję Once Upon a Time in Shaolin współodpowiedzialny jest Cilvaringz – Holender marokańskiego pochodzenia – odkryty przez Wu-Tang Clan, gdy w 1997 roku wbił na scenę podczas koncertu ekipy w Amsterdamie. Dwa lata później miał kontrakt z Wu-Tang Records; nie minęła dekada, a rozpoczął w Marakeszu prace nad tajemniczym projektem, który usłyszeć miało zaledwie kilka osób. Dzieło było gotowe dopiero w 2013 roku po zamknięciu nagrań na – jakżeby inaczej – Staten Island.

Uśmiech Mony Lizy

Romantyczne założenie było takie, żeby wynieść muzykę z powrotem na piedestał; przywrócić tej sztuce pierwotną wartość w erze streamingu i piractwa internetowego. RZA liczył, że ekskluzywne wydawnictwo będzie równie magnetyzujące jak Mona Lisa w Luwrze. Pierwotnie planowano cykl wydarzeń z pogranicza wystawy i listening party w prestiżowych instytucjach artystycznych, ale tylko raz coś takiego doszło do skutku.

Na początku marca 2015 roku w nowojorskim MoMa PS1 grupa stu pięćdziesięciu osób – kolekcjonerów dzieł sztuki, krytyków i fanów – miała unikatową okazję, żeby zobaczyć srebrną szkatułę ozdobioną znakiem Wu-Tang Clanu oraz blisko 200-stronicową księgę oprawioną w skórę. Zaprezentowane zostało ponadto 13 minut z całości Once Upon a Time in Shaolin, obejmującej 31 tracków. Świadkowie dopatrywali się tam powrotu do belle époque legendarnej grupy; do układania soulowych sampli w niepokojące narracje czy wyciągania fragmentów z filmów o kung-fu. Początek płyty to dźwięku burzy, następnie wchodzi Raekwon... i niewiele więcej wiadomo. Może jeszcze to, że wśród gości pojawiają się Redman, Carice Van Houten z Gry o Tron oraz Cher i zawodnicy Barcelony.

A miało być tak pięknie

Stara zasada, która głosi, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, sprawdziła się w przypadku Once Upon a Time in Shaolin wyjątkowo paskudnie. Równie chu*owo zadziałała też niewidzialna ręka rynku. Zapadła decyzja, że jedyny w swoim rodzaju eksponat trafi na aukcję. Choć krążyły plotki, że reżyser Pulp Fiction zaoferował 5 milionów dolarów przed rozpoczęciem licytacji, album został oficjalnie zakupiony przez Martina Skhreli. Świat po raz pierwszy usłyszał wówczas o tym złowrogim złotym dziecku Wall Street; uosobieniu wszelkich strachów przed big pharmą; gościu, który podniósł cenę leku przyjmowanego przez chorych na AIDS z 13 do 750 dolarów za tabletkę.

Uzyskał on prawo do wyłącznego dysponowania materiałem. Z zastrzeżeniem, że komercyjna dystrybucja może nastąpić nie wcześniej niż za 88 lat – w 2103 roku. Okoliczności sprzedaży Once Upon a Time in Shaolin i zła sława Skhreliego stały się zarzewiem kolejnych awantur. Także w obrębie samego Wu-Tang Clanu, gdzie przecież nigdy nie trzeba było wiele, żeby doprowadzić do konfliktu między członkami. Method Man ostro wystąpił przeciwko RZA i Cilvaringzowi. RZA bronił swojej decyzji, motywowanej rzekomo antykorporacyjnymi pobudkami. Twierdził, że Meth został wprowadzony w błąd przez dziennikarzy magazynu XXL. Nie minęło wiele czasu, a Ghostface Killah wdał się w niedorzeczny beef z nowym właścicielem Once Upon a Time in Shaolin.

Karma wraca

Na początku 2016 roku Martin Shkreli zdradził Allie Conti z Vice'a, że rozważa zniszczenie dzieła lub umieszczenie go w trudno dostępnym miejscu, co wymuszałoby odbycie duchowej podróży przed odsłuchem kawałków. Dziennikarka miała zresztą okazję zapoznać się z tymi kawałkami, lecącymi w tle. Opinia? Na pewno są lepsze od „A Better Tomorrow”, ale nie powiedziałabym, żeby były warte dwie bańki.

Już wtedy pętla wymiaru sprawiedliwości zaczęła zaciskać się wokół biznesmena-superzłoczyńcy. Został aresztowany przez FBI za machloje finansowe, ale to najwyraźniej nie zespuło mu humoru, skoro jesienią obiecywał, że opublikuje za free całą swoją kolekcję niewydanych wcześniej nagrań, jeśli Donald Trump wygra wybory. Światło dzienne miały ujrzeć w takim przypadku nieznane utwory Nirvany czy Beatlesów, ale też właśnie Once Upon a Time in Shaolin. Trump zasiadł w Białym Domu, ale Shkreli nie dotrzymał słowa. Ujawnił jedynie Entrance (Intro) oraz kawałek Rivals.

Wedle zasady, że do człowieka wraca to, co daje innym - w końcu jednak się doigrał. W marcu 2018 roku został skazany na siedem lat pozbawienia wolności.

Korzystnym efektem ubocznym wyroku może okazać się długooczekiwane upublicznienie utworów przygotowanych przez Wu-Tang Clan w latach 2007-2013. Amerykański rząd przejął do nich prawa, a pod koniec lipca 2021 sprzedał je na pokrycie kar i długów Shkreliego szacowanych na ponad 7 milionów dolarów. Umowa była objęta klauzulą poufności, dlatego personalia nabywcy pozostawały nieznane.

W 2021 Once Upon a Time in Shaolin trafiło za 4 miliony dolarów (!) do PleasrDAO – antyestablishmentowej grupy, której wcześniej zdarzyło się kupić NFT Edwarda Snowdena czy Pussy Riot. Nadieżda Tołokonnikowa znajduje się zresztą w szeregach PleasrDAO. Przedstawiciel tego kolektywu zapewnił na łamach Rolling Stone'a: We want this to be us bringing this back to the people. We want fans to participate in this album at some level... Polecamy lekturę całego materiału.

Ostatnio o Once Upon a Time in Shaolin znowu zaczęło być głośno. Najpierw Martin Skhreli został pozwany za nielegalne skopiowanie unikatowego wydawnictwa. Następnie zaś PleasrDAO rozpoczęło sprzedaż materiału na części jako NFT. Z takim założeniem, że każda cegiełka warta dolara przyspiesza premierę o 88 sekund. Przypomnijmy, że embargo na upublicznienie utworów obowiązuje do 2103 roku. Całe to zamieszanie daje nadzieję, że uda się kiedyś tego albumu posłuchać. I to niekoniecznie pewnego razu w Szaolin.

Zobacz także:

Niech się zacznie zamieszanie. Mija 30 lat od premiery „Enter the Wu-Tang”

Który z członków Wu-Tang Clanu najlepiej poradził sobie solowo? (RANKING)

RZA: Krótki film o wierności (ROZMOWA)

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.
Komentarze 0