TOP 25 najlepszych zagranicznych utworów 2021 roku

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
podsumowanie singli 2021 zagranica.png
fot. materiały newonce

Zwycięstwo jednostkowych historii i siła różnorodności – tym charakteryzują się nasze ulubione utwory 2021.

Czy mijający rok można zamknąć w ramach określonych trendów? Wszystko wskazuje na to, że nie do końca. Owszem, alternatywny rap kwitnie, a nasze uszy przyciągnęła też nowa fala kreatywnego hardcore'u. Dla nas jednak 2021 będzie triumfem określonych momentów – mikroświatów, które egzystują poza gatunkowymi granicami. Dlatego właśnie w naszym zestawieniu 25 najlepszych numerów ze świata, oprócz rapu, jest sporo gitar i ambitnego popu. Znalazło się nawet miejsce dla trance'u, a numer jeden zaskoczył nas wszystkich. Taki urok newonce'owej demokracji. A gdybyście szukali podsumowania polskich kawałków, to znajdziecie je dokładnie w tym miejscu.

Dobra, nie przedłużamy już:

25
Rico Nasty – „Buss”

Dont ever fix your mouth to say anything about Rico Nasty if its not legend, icon or innovator – tweetował kilka tygodni temu Kenny Beats. I trudno się z nim nie zgodzić, mając z tyłu głowy takie numery jak Buss; ekstatyczny, nawiedzony, wciągający chwytliwym refrenem. I żal tylko, że pod ogromnym znakiem zapytania stanął jej mixtape Rx z Dylanem Bradym (100 Gecs) w charakterze współproducenta. Gdyby ujrzał światło dzienne, najlepszą raperkę ery hyperpopu mielibyśmy nie tylko w singlowym zestawieniu. Marek Fall

24
Danny L Harle – „For So Long”

W tym collabo nie ma miejsca na półśrodki. Kiedy do wspólnej roboty biorą się Danny L Harle i Caroline Polachek – wiedz, że coś się dzieje. Jeden z ojców-założycieli PC Music i posiadaczka magicznego, elfickiego wokalu spotykają się w poruszającej balladzie. For So Long to efemeryczna, utopijna wizja świata, w którym Cocteau Twins nigdy się nie rozpadli, a królową muzyki pop wciąż jest Elizabeth Fraser dzieląca tron z Kate Bush. Z tą różnicą, że jest rok 2145. Niezależnie od tego, jakie alter ego brytyjskiego producenta preferujecie na Harlecore, produkcja DJ Oceana to perła w koronie tego fantastycznego albumu. Lech Podhalicz

23
Earl Sweatshirt – „2010”

Earl Sweatshirt to nie pierwszy i nie ostatni artysta, któremu pandemia pokrzyżowała plany wydawnicze. Miał być album The People Could Fly, ale przez ostatnie dwa lata zamiast latać, próbujemy nauczyć się twardo stąpać po ziemi. Stąd sprawny piwot reprezentanta Odd Future i zapowiedź płyty Sick. Pierwszym zwiastunem utwór 2010 na zwariowanym, psychodelicznym bicie Black Noi$e’a. Ziomka, który w undergroundzie nie ma sobie równych. Podobnie zresztą, jak Sweatshirt w kwestii zarówno lirycznej, jak i warsztatowej. Five Os on me like the Olympics czy tryna make a millionaire out of slum dogs (nawiązanie do kolektywu [sLUms] MIKE’a i Ade’a Hakima) to przecież absolutna topka, jeśli chodzi o łączenie skojarzeń. Strach pomyśleć, jak dobry będzie styczniowy longplay, skoro to dopiero przystawka. Lech Podhalicz

22
Little Simz – „Rollin Stone”

Rollin Stone było znakomitą zapowiedzią jednej z najlepszych płyt tego roku. Od zawsze doceniana przez krytyków raperka, która jednak nigdy nie dostała się do mainstreamowej czołówki, wydała album będący triumfalnym popisem jej możliwości. Pierwsza połowa numeru Rollin Stone to dobrze znana Little Simz z charakterystycznym, dosadnym flow i elektroniczno-hiphopowym bitem. W drugiej następuje niespodziewany zwrot w stronę acid rapu i nawijki na autotune’ie. Jeżeli tak brzmi introwertyczna odsłona brytyjskiej artystki, to jakie eksperymenty czekają nas na kolejnym longplayu? Karina Lachmirowicz

21
slowthai – „push” (feat. Deb Never)

Po takim debiucie jak Nothing Great About Britain nie lada wyzwaniem było uniknięcie syndromu drugiej płyty. Sposobem Tyrona na ucieczkę do przodu było przeniesienie punktu ciężkości ze spraw społecznych na introspekcję i konceptualny podział materiału na dwie części: punkrockową i melancholijną. W zależności od nastroju; słuchasz drugiej części, jeśli jesteś szczęśliwy, a pierwszej – jeśli chcesz poszaleć i rozwalić swoją chatę mówił raper w rozmowie z Kamilem Szufladowiczem. Numer z Deb Never (współpracowniczką Brockhampton i Kenny’ego Beatsa) – napędzany gitarowym arpeggio – należy do najspokojniejszych na krążku, chociaż nie jest pozbawiony dramatyzmu. I może dlatego sprawdza się niezależnie od nastroju. Marek Fall

20
Saint Etienne – „Pond House”

Zespół, który swoją piosenką ochrzcił rodzimych Cool Kids of Death mógł zaskoczyć słuchaczy skuszonych tą referencją. Saint Etienne brzmieniowo nie posiadają prawie żadnych punktów stycznych z kultową łódzką kapelą. Ale ich połączenie eterycznego popu z potężnymi dubowymi perkusjonaliami oraz filutowatą pracą syntetycznego basu nosi tutaj znamiona bezkompromisowości. Trio działające w cieniu od ponad trzech dekad, ale zawsze dostarczające co najmniej solidny materiał, z pomocą zsamplowanych odgłosów żarłocznych mew emuluje konkretne wspomnienia z podniośle zapamiętanego, cudownego wakacyjnego dnia w kurorcie. To być może najlepszy moment, by odkryć Saint Etienne – pierwszy raz lub na nowo. Cyryl Rozwadowski

19
Amaarae – „Sad Girlz Luv Money (Remix)” (feat. Moliy & Kali Uchis)

The Angel You Don't Know” jest przede wszystkim szalenie interesującym komentarzem do stereotypów kobiecości i seksualności, zakorzenionych w afrykańskiej tradycji. Tu ta tradycja może nie zostaje odrzucona, raczej opowiedziana na nowo, zachowując lokalny, muzyczny background, ale i silniej akcentując pierwiastek kobiecej siłypisaliśmy w zeszłorocznym podsumowaniu najlepszych płyt. W tym roku numer z debiutanckiej płyty Amaarae z Moliy na feacie doczekał się odświeżenia. Dodatkową, angielsko-hiszpańską zwrotkę dograła do niego Kali Uchis, która idealnie wpasowała się w estetykę afrykańskiej księżniczki popu. To roztańczone R&B i kolejny imprezowy girls night anthem. Karina Lachmirowicz

18
Billie Eilish – „Happier Than Ever”

Kariera nastoletniej piosenkarki stała się jedną z największych muzycznych sensacji XXI wieku. Miliony słuchaczy wyczekiwały kolejnego materiału Billie Eilish, oceniali jej wizerunkową metamorfozę i doszukiwali się odniesień w tekstach do wydarzeń przedstawionych w dokumencie poświęconym wokalistce. Mniej lub bardziej zauważalne zmiany, zachodzące zarówno w jej życiu prywatnym, jak i zawodowym, zwieńcza na płycie, na której najbadziej zaskakującym numerem jest właśnie Happier Than Ever. Tytułowy kawałek zaczyna się niepozornie, żeby rozkręcić w grunge’ową balladę. Podobnie jak w innych trackach z drugiej płyty, Billie Eilish przygląda się toksycznej relacji z byłym chłopakiem z perspektywy dojrzalszej o kolejne doświadczenia kobiety. Kobiety, której w końcu udało się wyrwać z burzliwej relacji i jest gotowa wykrzyczeć wszystko, co wolała do tej pory przemilczeć. Karina Lachmirowicz

17
The Armed – „ALL FUTURES”

The Armed grają komiksowy post-hardcore. Można ich określić mianem Black Flag czasów ADD, chociaż recenzent Pitchforka widzi w nich raczej odpowiedź na pytanie: what if Andy Warhol was really into Converge and CrossFit”. Właśnie. Oni grają kilka punkowych numerów w jednej chwili i ta intensywność wzbudziła w redakcji Rolling Stone'a” skojarzenia z defibrylacją – pisaliśmy o tym nietuzinkowym kolektywie, który wysyłał podstawionych aktorów na wywiady, a do teledysku zaangażował Tommy'ego Wiseau z The Room. Arcymistrzostwo trollingu nie powinno jednak przesłonić samego ULTRAPOPU; szczytowego osiągnięcia cywilizacji przesytu. Przy tej całej szalonej intensywności może umknąć, jak doskonałe piosenki znajdują się na tym krążku The Armed, ale pop z tytułu albumu nie został bynajmniej wyciągnięty z kapelusza. Tutaj nie ma się co rozpisywać; tu trzeba słuchać ALL FUTURES i szykować na przyszłoroczny OFF Festival! Marek Fall

16
JPEGMAFIA – „REBOUND!” (feat. DatPiffMafia)

Peggy nigdy nie strzela prosto w cel. Zawsze posyła do niego kreatywnie podkręcone piłki i perfekcyjne rykoszety. Wychowany na Brooklynie raper specjalizuje się w dekonstrukcji współczesnego rapu i zawsze wybiera kompleksowe rozwiązania łatwych problemów – zarówno na poziomie podkładów, flow, jak i warstwy lirycznej. I nie inaczej jest w przypadku REBOUND!, najjaśniejszego punktu tegorocznego LP!. Zwycięskie fanfary u JPEGMAFII nie są gromkie i podniosłe – mają hauntologiczny i nieco zrezygnowany charakter. Na tę ważną okazję stawia się nawet dawno nie słyszany DatPiffMafia w wiecznie ewoluującej mitologii Peggy’ego. Stanowiący ekwiwalent Mr. Fantastika pojawiającego się od czasu do czasu na nagrywkach MF DOOM-a. Kolejny instant classic w arsenale niedocenionego wizjonera hip-hopu. Cyryl Rozwadowski

15
Saweetie – „Best Friend” (feat. Doja Cat)

2021 nie mógł być złym rokiem dla kobiecego rapu, skoro już na początku stycznia Saweetie wydała Best Friend z Doją Cat na feacie. Klubowy banger to empoweringowy hymn kobiet i kolejny po ICY GRL, My Type i Tap In wielki hit artystki, która w krótkim czasie ze spłukanej studentki przerodziła się w muzyczną ikonę. Teledysk rozpoczyna się od sceny, w której do dwóch raperek wylegujących się przy basenie w starannie dobranych strojach i biżuterii, podchodzi kipiący testosteronem another fake woke misogynist, a dziewczyny szybko go spławiają. Tak wygląda uniwersum pewnych siebie raperek oczami Saweetie, a my chcemy pozostać w nim jak najdłużej. Karina Lachmirowicz

14
KAM-BU – „Black on Black”

Jak brzmi współczesna Wielka Brytania? I dzięki komu tak brzmi? To pytanie, które można ukuć na kanwie Black on Black – grime’owego oratorium autorstwa KAM-BU, który nie szuka genezy w dworkach rozsianych po Essex czy komunalnych lokalach Londynu, ale na statkach, które od końca II Wojny Światowej do początku lat 70. przywoziły do Zjednoczonego Królestwa karaibskich imigrantów. To historia generacji Windrush (nazwanej od statku kursującego w tym czasie przez Atlantyk), której potomkowie w 2018 roku dowiedzieli się, że nie są prawdziwymi Brytyjkami i Brytyjczykami i należy ich deportować. To właśnie oś narracyjna Black on Black, na którym 23-letni MC z jamajskimi korzeniami przepisuje na nowo historię własnego narodu. Właśnie z uwzględnieniem osób, które nadal w oczach wielu nie uchodzą za prawdziwych obywateli UK. KAM-BU buduje narrację za pomocą żelaznego flow i pełnego przekonania, a nawiązujący do UK bassu, bogato zaaranżowany podkład, w którym maczał palce Leon Vynehall, dodaje wyłącznie powagi temu manifestowi. Cyryl Rozwadowski

13
Doja Cat – „Get Into It (Yuh)”

W tym roku Doja Cat nie osiągnęła szczytu kariery – zbudowała pop-rapowe imperium. Jej trzeci studyjny album Planet Her stał się soundtrackiem do tiktokowych popisów – niemal każdy numer z płyty był początkiem jakiegoś trendu na platformie. I trudno się temu dziwić, bo krążek piosenkarki to redefinicja tanecznych utworów. Doja Cat podąża ścieżką wytartą przez Nicki Minaj i jej Pink Friday. Z tą różnicą, że bronią, której pozbawiona była raperka w 2010 roku, były socialmediowe zasięgi. Nie oznacza to jednak, że Planet Her to materiał skrojony wyłącznie pod algorytmy serwisów społecznościowych. To kalejdoskop popowej wszechstronności, w którym muzyczny kameleon co chwila zmienia flow, a i tak za każdym razem wykręca viral. A najbardziej zaskakującym eksperymentem i najbardziej rapowym kawałkiem z płyty jest właśnie Get Into It (Yuh). Miks stylów Playboia Cartiego, Young Thuga i Nicki Minaj z dodatkiem humorystycznego, cukierkowego, a momentami chaotycznego podejścia do twórczości Cat. Karina Lachmirowicz

12
Brockhampton – „BUZZCUT” (feat. Danny Brown)

Wschód słońca. Tolek Banan. Meksyk odpający w 1/16 mundialu. To instytucje, na które można liczyć. Podobnie jest – od dobrych czterech lat – z trackami otwierającymi kolejne albumy Brockhampton. HEAT, GUMMY, BOOGIE i NEW ORLEANS to bez wyjątku bangery pierwszej wody. NO HALO z GINGER przełamuje tę tendencję i stawia na kreujące intymną atmosferę rozwiązania. BUZZCUT to powrót do hitchcockowskiego trzęsienia ziemi, które jest trampoliną dla ciągle rosnącego ciśnienia. Kevin Abstract lubi wykąpać się w świetle reflektorów i robi to z pomocą szalonej zwrotki i pociętego refrenu. Dawką arszeniku w tym koktajlu jest feat Danny’ego Browna, który nie był tak energetyczny od dobrych kilku lat. Ale to końcówka niesiona przez Jobę i Merlyna Wooda zamienia ten singiel w prawdziwą rapową suitę – mocną, muzykalną, a na koniec rozbrajającą emocjami. Siła synergii w tym kolektywie nie słabnie. Więcej, wyłącznie rośnie. Cyryl Rozwadowski

11
John Glacier – „If Anything”

Kubistyczny podkład Vegyna i chiptune’owy, zniekształcony wokal John Glacier uzupełniają się w If Anything lepiej niż sriracha z majonezem Winiary. Zresztą nie tylko tu, bo cała – wyprodukowana przez head honcho wytwórni PLZ Make It Ruins – płyta SHILOH: Lost for Words to małe arcydzieło alt-rapowej sztuki. Ale o tym kiedy indziej. Nie dajcie się zwieść, bo ten, mistyczny na wielu poziomach, singiel to nie tylko oda do tanich drinków. Glacier i współpracownik Franka Oceana zarzucają nieco psylocybiny i wpadają w wir miłosnych uniesień. If Anything to – tak niezbędny obecnie – eskapizm w opcji microdose. Obrzyganych krawężników i brudnych strzykawek rodem z Trainspotting nie uświadczycie. Lech Podhalicz

10
Low – „Days Like These”

To jest opowieść niesamowita jak z Edgara Allana Poego, że Low po blisko trzech dekadach aktywności artystycznej byli w stanie dokonać tak rewolucyjnej wolty brzmieniowej. Z pomocą producenta BJ Burtona odkryli się na nowo, przeprowadzając dekonstrukcję swojego slowcore’u na Double Negative z 2018 roku, żeby następnie kontynuować ten proces na HEY WHAT. Najdoskonalszym dotąd utworem Alana Sparhawka i Mimi Parker w nowej konwencji jest Days Like These. Flagowa melancholia duetu zostaje poddana burtonowskiej erozji, a do tego przejmująco uchwycony zostaje dekadentyzm kolejnej dekady XXI wieku. When you think you've seen everything/You'll find we're living in days like these… Marek Fall

9
Shygirl – „Cleo”

Podróż Shygirl z występów w londyńskich piwnicach – i w podziemnym parkingu na warszawskiej Pradze – do ambitnego mainstreamu trwa w najlepsze. Pomaga jej w tym nieodłączny kompan Sega Bodega, który dostarcza chwytliwych melodii niczym Jaskier u boku Geralta. Cleo zaczyna się od podniosłej, smyczkowej partii, która nieco mąci w głowach bondowskim anturażem. Jednak z dystyngowanej filharmonii szybko przenosimy się do brytyjskich klubów, gdzie od lat, niezmiennie, króluje UK garage. Lekko przaśny, kojarzący się z random singlami z Eski, ale też puszczający oczko w stronę fanów wczesnej Sophie-Ellis Bextor. Euforyczny floor-filler Shygirl sprawdziłby się zarówno w losową noc w Glamie czy Metropolis, jak i w post-industrialnych lokalizacjach krakowskiego Unsoundu. To się nazywa wszechstronność. Lech Podhalicz

8
Pa Salieu – „Glidin'” (feat. slowthai)

Najciekawszy brytyjski MC 2019 roku i najciekawszy brytyjski MC 2020 roku na jednym tracku w 2k21. Na tym mogłoby się skończyć to uzasadnienie. Pa Salieu nadal odkrywa przed masami mroczne oblicze afroswingu, który jest emanacją gambijskich korzeni przefiltrowanych przez dorastanie w Coventry, które wyróżnia się przede wszystkim tym, że jest najbardziej centralnie umiejscowionym miastem w Anglii. Do autora naszego ulubionego albumu AD 2020 dołącza etatowy ambasador Northampton, slowthai, który mimo stosunkowo spokojnego, jak na siebie, delivery dobrze eksponuje swoje atuty za majkiem. Glidin’ faktycznie szybuje. To definicja szorstkości, która jest równocześnie smooth. Chłopaki, nagrajcie całą wspólną płytę, bardzo prosimy. Cyryl Rozwadowski

7
Kanye West – „Life of the Party” (feat. Andre 3000)

Zamieszanie wokół Life of the Party długo ocierało się o zamach na kulturę. Albo świętokradztwo. Utwór miał trafić na Dondę, ale nie było zgody André 3000 na cenzurę przekleństw. Następnie stał się orężem w – zakończonym niedawno – beefie Kanye'ego i Drake’a; został zleakowany przez Kanadyjczyka, pojawiło się oświadczenie współtwórcy OutKast w sprawie diss verse’u, z którego nie zdawał sobie sprawy… Ten cały magiel był naprawdę zbędny, gdy André dał jedną z najwybitniejszych zwrotek w karierze, składając hołd matce Westa i jednocześnie rozliczając się z własną stratą na beacie z mokrego snu wszystkich, którzy tęsknili za starym Kanye. Life of the Party > cała reszta rozszerzonej wersji Dondy. Marek Fall

6
Ama Lou – „Trust Nobody”

Ama Lou to nie tylko sztuka zaangażowana. Zamiast nakładać na siebie niepotrzebną presję nagrywania podobnych numerów, Brytyjka lubi skręcić w twórczość oddaloną od kwestii społecznych, by skupić się na osobistych doświadczeniach – pisaliśmy ponad roku temu. O tym jest też pierwszy singiel z tegorocznej EP-ki Amy Lou At Least We Have This. W introwertycznym Trust Nobody dojrzała, młoda dziewczyna otula aksamitnym głosem, powala na kolana samoświadomością i udowadnia, że zasługuje na miano liderki nowej fali brytyjskiego R&B. Bez zbędnych ozdobników, za to z prostą melodią, konkretnym przekazem i minimalistycznym klipem. A to tylko jedna z odsłon wielogatunkowego miksu najróżniejszych inspiracji zaprezentowanych na tegorocznym materiale piosenkarki. Karina Lachmirowicz

5
Dry Cleaning – „Scratchard Lanyard”

Na pozór zwykły post-punkowy track, który zawdzięcza większą część swojego magnetyzmu wpływowi Kim Gordon i całemu Sonic Youth. Ale Scratchcard Lanyard to o wiele więcej. Perfekcyjna praca instrumentalnego tria to jedno. Pasywno-agresywne, na pół zupełnie abstrakcyjne, na pół złożone ze wspomnień czasów pierwszej dziecięcej lub nastoletniej miłości, linijki Florence Shaw zadeklamowane są w formie hipnotyzujacego monologu. Zajęcia z obozów letniskowych, filtry z Instagrama, slogany z reklam podpasek. Z tego impresjonistycznego kolażu wyłania się klarowny, chociaż podlegający totalnie subiektywnej interpretacji, wciągający portret psychologiczny. To nie jedyny formalny powód stanowiący o sile tego obezwładniającego utworu. Bo Shaw dostarcza też jeden z najbardziej zaskakujących pod względem konstrukcji refrenów. Teoretycznie pozbawiony melodii, a faktycznie wwiercający się w głowę i zachęcający do ciągłego odtwarzania tego sugestywnego czuciofilmu. W jakiś dziwny sposób to jeden z najlepszych rapowych numerów tego roku. Cyryl Rozwadowski

4
Mdou Moctar – „Afrique Victime”

Rain the Color of Blue with A Little Red In It – taki tytuł nosi nakręcony w Nigrze musical, który jest luźną adaptacją prince’owskiego Purple Rain. W pierwszym w historii filmie w całości w języku tamaszek, Mdou Moctar wciela się w pustynny ekwiwalent The Kida. Przemierza motorem okolice Agadez i robi to, co kocha oraz potrafi najlepiej – wycina elektryzujące partie na gitarze. Na Afrique Victime, stanowiącym kulminacyjny punkt albumu o tym samym tytule, Mdou przez ponad 7 minut pomstuje nad stanem współczesnej Afryki – targanej konfliktami machiny napędzanej krwią niewinnych osób. Nigerczyk w prawdziwie epicki sposób usprawnia inwencją konwencję tuareskiego, pustynnego bluesa, który w ostatnich lat stał się jednym z ulubionych gatunków długowłosych stonerów. W 2021 roku mało kto wypatrywał nowej nadziei muzyki gitarowej. Ta objawiła się sama w miejscu, którego 95% ludzi nie będzie w stanie wskazać na mapie. Cyryl Rozwadowski

3
Young Thug – „Tick Tock”

Nie, to nie Szklanki były największym earwormem AD 2021. Pierwszy singiel zapowiadający płytę PUNK to bezlitosny hicior. Kiedy tylko pojawił się na streamingach, nie schodził u mnie z loopa przez dobre kilkanaście dni. Nic dziwnego, skoro trwa niespełna trzy minuty, a posiada takie stężenie melodyjności, jak cztery ostatnie wydawnictwa Drake’a w ogóle. Na Tick Tock Thugger dostaje same dwudziestki w notach za styl. Wokalnie bez zarzutów, z częstymi zmianami tempa i różnorodną modulacją. Wszystko osadzone na rozdmuchanym bicie od Rocco Did It Again! i Dr Luke’a. Jednym słowem: esencja przebojowego niuskulu i perfekcyjnie skrojonego singla. Ni**as want beef and I'm tryna be vegan, czyli na szczycie bez zmian – Thugger na roślinnej diecie, a wciąż zjada większość sceny. Lech Podhalicz

2
Injury Reserve – „Knees”

Jeśli dałoby się zamknąć w jednym utworze definicję smutku, brzmiałby on dokładnie jak Knees. Sam wybór tego numeru na singiel promujący album By the Time I Get to Phoenix to kompletnie nietypowa sprawa. Raczej mało przebojowy, o nietypowej konstrukcji i będący swoistym epitafium dla Steppy J. Groggsa. Bo Knees stanowi próbę wyparcia tego, co się stało – przedwczesnej śmierci artysty z Tempe w Arizonie. Jest pożegnaniem, które nie powinno mieć miejsca i z którym pozostali członkowie Injury Reserve nie mogą się pogodzić. Ciężko nie słuchać tej kompozycji bez uronienia chociaż jednej łzy. Szczególnie w momentach, w których Groggs deklaruje pełną świadomość dotyczącą swojego alkoholizmu. Zdekonstruowany hip-hop samplujący black midi i powodujący gulę w gardle. Lech Podhalicz

1
Turnstile – „Underwater Boi”

Wspaniały to był rok dla hardkoru, nie zapomnimy go nigdy. Świadczy o tym choćby szaleństwo wokół The Armed, Fiddlehead czy właśnie Turnstile. O chłopakach z Baltimore i ich antypurystycznym podejściu do subgatunku głośno jest od lat. Doczekali się nagłówków w rodzaju Turnstile Are Here to Save Hardcore, ale równocześnie zdarzyło się, że numer wyprodukował im Diplo, a ostatnio sięgnęli po wsparcie producenckie podopiecznego Dr. Dre – Mike'a Elizondo i nagrywali z Blood Orange. Ile wart ten hype? Odpowiedź kryje się w samym Underwater Boi, gdzie witalny pop punk to jedno, ale jest też kompozycyjne wysublimowanie jak u Toro y Moi. Albo dawniej 12 Rods. Gitary znowu mają znaczenie! – zachwycaliśmy się po premierze Glow On i nie było w tym cienia przesady. Marek Fall

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.